piątek, 28 lutego 2014

One shot ~ Prima aprilis

Zanim przeczytasz...
Notatki w pamiętniku Violi są pisane małym kolorem i pochyłym pismem!

Drogi pamiętniku!
Właśnie wylądowaliśmy w Madrycie. Nie obyło się niestety bez turbulencji, których strasznie się boję. Na szczęście siedziałam obok Francesci i Camili, które pomogły mi się uspokoić. Fajne jest to, że właśnie wyjechaliśmy, bo jutro... PRIMA APRILIS! Nie mogę się doczekać tych wszystkich wkrętów, żartów i tak dalej. Do tego jutro mamy taki super występ , będziemy śpiewać "Esto no puede terminar". Mam już super sukienkę, fryzurę zrobi mi moja własna styliska ( super!! ) , a choreografię mam w nogach. Będzie super! A do tego caaały tydzień bez taty. Nie jest tak, że go nie lubię, ale mógłby dać mi trochę swobody.  Chociaż trochę. Fajnie przynajmniej, że pozwala mi śpiewać, o czym w zeszłym roku nawet nie mógł pomyśleć.
- Violetta, chowaj ten pamiętniczek, zaraz wysiadamy - powiedziała Camila.
- Dobra, dobra. Nie można grzeczniej? - zapytałam.
- Nie.
Uwielbiałam Camilę za wszystko. A najbardziej za to, że mówi wprost to, co myśli, nie ukrywa  nic przed nikim, jest twarda i śmiała jak nikt inny.
Gdy wysiedliśmy z samolotu, udaliśmy się do naszego domu. Był super, tyle, że... Musieliśmy się cisnąć w jednym pokoju! Ja,Cami, Fran, Ludmiła, Naty, Leon, Diego, Maxi, Broduey, Andres, Marco... W JEDNYM POKOIKU! Dobrze chociaż, że nie każą nam spać w jednym łóżku... Za to mamy trzy wielkie szafy. Ja z Cami, Fran i Naty zmieściłyśmy się w jednej, chłopcy w drugiej, a Ludmiła wzięła sobie tą trzecią. Przecież jej ubrania nie mogą się ocierać o szmatki innych ludzi!
Jak już oswoiliśmy się z myślą o jednym pokoju, poszliśmy do kuchni, która w przeciwieństwie do pokoju, była mała. Jednak jakoś się pomieściliśmy.
- Too... Violetta, co nam dziś ugotujesz? - zapytał Leon.
 Ach, nigdy gościa nie lubiłam. Zawsze żartował, nawet, jak ktoś płakał, i był taki, jakby mógł zrobić wszystko, był jakby królem. Na szczęście nie był już z Ludmiłą, ale nadal zostało w nim to zło, które ta wiedźma w nim rozbudziła.
- Co? Dlaczego ja? - oburzyłam się.
- Och, Vilu. Dlaczego nie? - droczył się ze mną.
- DOBRA! Zrobię wam pizzę. Ale Diego - przyciągnęłam do siebie chłopaka - mi pomoże.
 Nie wiem, czemu, ale Leon zawsze był zazdrosny, kiedy rozmawiałam albo śmiałam się z Diego, lub cokolwiek z nim robiłam. Przecież nie byliśmy parą. Nigdy nie miałam chłopaka. A Diego na pewno nigdy nim nie będzie.
- Sorry, ale muszę... No, tego... Iść na kibelek! - wymigał się i wybiegł.
- To w takim razie zrobię naleśniki. Dobra? - zaproponowałam, a wszyscy zaczęli bić brawo.
Potem wszyscy ( oprócz mnie ) usiedli naprzeciwko mnie, i to tak głupio wyglądało, bo ja jedyna gotuję, a wszyscy się na mnie gapią, a do tego jest kompletna cisza.
Pochwaliłam się im podrzucaniem naleśników na patelni, i słyszałam tylko "Oooo!", "Uuuuu" , "Aaaa!" co strasznie mnie rozbawiło. Gdy skończyłam smażyć te pyszniutkie naleśniczki, posypałam je cukrem pudrem i przyozdobiłam owockami. Wyglądały zjawiskowo! (wstawić naleśniki)
Wszyscy zajadali tak, aż im się uszy trzęsły. Po tym jakże pysznym obiedzie poszliśmy do pokoju. Ja oczywiście chwyciłam za pamiętnik, Camila, Francesca i Naty malowały sobie paznokcie, a Ludmiła wybierała strój na jutro.
 To znowu ja! 
Mistrzyni naleśników. Zrobiłam je dzisiaj na obiad (Leon mnie wrobił) i pochwaliłam się moim kolegom podrzucaniem ich na patelni oraz przyzdabianiem. Wszystkim świetnie smakowały! Ten dzień zapowiada się super, mimo, że nie wychodzimy zwiedzać. A może... Słyszałam, jak Francesca, Diego i Leon się umawiali. Może z nimi pójdę? 
- Ej, idziecie dzisiaj na miasto? - zapytałam.
- Ja, Leon i Diego idziemy - odpowiedziała Francesca.
- Mogę iść z wami?
- Jasne - zgodził się Diego z uśmiechem.
 Jego też nie lubię. Strasznie się podlizuje, i ciągle gdy jesteśmy sami, chce mnie pocałować.
- Super - powiedziałam, po czym poszłam do kuchni.
Nuciłam sobie "Podemos", kiedy ktoś objął mnie od tyłu. Nie wiem, dlaczego, ale liczyłam, że to Leon. Jednak gdy się odwróciłam, był to Diego.
- Diego, co znowu chcesz? - zapytałam.
- Ty się jeszcze pytasz? Chcę ciebie - odpowiedział i przybliżył się do mnie.
Prawie doszło do pocałunku... (wstawić zdjęcie).
No właśnie. Prawie.
- Co tam się wyprawia? - zapytał uśmiechnięty Leon.
Znowu nam przerwał. Ale trochę się cieszę. Chciałam się wreszcie pocałować, ale niekoniecznie z Diego. Ten pierwszy pocałunek musi być wyjątkowy.
- Nic, nic. Przyszłam zrobić sobie herbatę - wyrwałam się z objęć Diega.
- Taaa - mruknął Leon. - A przy okazji, zrobisz mi też?
- Tak.
Diego sobie poszedł, a ja z Leonem w ciszy piliśmy zrobioną przeze mnie herbatę. Chciałam coś zrobić, powiedzieć mu coś, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Ale Leon zaczął.
- To... Ty i Diego... Chodzicie? - zapytał.
- Co? Ja i... - zaczęłam się śmiać. - Na serio tak myślałeś? Diego w ogóle nie jest w moim typie.
- No ale... Jak wszedłem to niemalże się całowaliście, a jak ktoś wam robi zdjęcie to zawsze całujesz go w policzek - wytłumaczył.
- Jesteś zazdrosny.  Taaak, jesteś zazdrosny! Ale ja wszystkich całuję w policzek - powiedziałam po czym pocałowałam chłopaka w policzek.
Leon w ogóle się nie ruszał, nic.
- Leon, co ci jest? - spytałam.
- Nic, nic ... To było...
- Ej, idziecie z nami zwiedzać Madryt? - przerwała nam Fran.
- Pewnie - uśmiechnęłam się, po czym wzięłam torebkę i wreszcie ruszyliśmy.
 Madryt jest piękny! Francesca robiła zdjęcie każdego budynku, oraz mówiła nam kto go zbudował, w którym roku i tak dalej, i tak dalej.
- Skąd ty to wszystko wiesz o Madrycie? - zainteresował się Leon.
- Kiedyś tu byłam. Na dwa lata.
- No co ty! Ja kiedyś też mieszkałam w Madrycie! A dokładniej... Ze dwa lata temu czy jakoś.
Zaczęłyśmy rozmawiać o tym, że mogłyśmy się mijać  i tak dalej...
- Ja skoczę do jakiegoś sklepu. Chcecie coś? - zapytał Diego.
- Yyy.. Może kup jakąś mapę czy coś? - zaproponowałam.
- Dobra.
Diego poszedł.
- Chodźcie, zrobię wam zdjęcie - powiedziała Francesca, więc ja i Leon objęliśmy się, ale... Diego nas rozdzielił!

Nic nie mówiliśmy, tylko spojrzeliśmy się na siebie ze zdziwieniem.
Zwiedzaliśmy różne muzea, a potem Leon gdzieś poszedł. Po jakiś dziesięciu minutach wrócił.
- Viola, pokazać ci jakie zdjęcia zrobiłem? - zapytał.
- Jasne - odpowiedziałam i przysunęłam się do niego.
 Ale Diego znowu nam wtargnął.

Nadal milczeliśmy.
- Dziewczyny, my pójdziemy na razie do Toy Toy'a, a wy tu zostańcie. Tylko się nie zgubcie! - powiedział Diego.
- My? Zgubić? Haha! - zaśmiałam się.
Nagle zauważyłyśmy z Fran świetną wystawę w jakimś sklepie odzieżowym i szybko tam pobiegłyśmy. Oglądałyśmy tą wystawę przez dłuższą chwilę, a wtedy... Zupełnie nie mogłyśmy odnaleźć się w terenie! Przed chwilą byłyśmy tam, więc... Nie, nie! Wszystko nam się mieszało.
- Dobra, ja pójdę ich szukać, a ty spróbuj coś na tej mapie ustalić, okej? - zaproponowała Fran. - Ale nigdzie się nie ruszaj!
- Tak, tak, tak - powiedziałam i wyjęłam mapę z torebki.
Wiał wiatr, nie mogłam nawet spojrzeć spokojnie na tą mapę.
Leon
No pięknie. Mówiliśmy dziewczynom, żeby nigdzie nie odchodziły! Pewnie pobiegły do jakiegoś sklepu...
Zaraz, zaraz! To Viola! Ale ona słodko wygląda z tą mapą na twarzy... Już miałem do niej iść, ale Diego był szybszy.

Violetta
- Och, Diego! Gdzie wy byliście? Francesca poszła was szukać! - nie wypuszczałam chłopaka z objęć.
- Pytanie gdzie wy pobiegłyście? Miałyście na nas czekać.
Nagle podbiegł do nas Leon. Chciałam go przytulić, ale nie miałam odwagi. Potem znaleźliśmy Francescę i dalej spacerowaliśmy. Diego mnie namówił, żebym zrobiła sobie z nim zdjęcie, więc jak to ja pocałowałam go do tego zdjęcia w policzek.

A później wróciliśmy do domu.
Leon
 Podczas gdy inni poszli coś przekąsić, ja zostałem w pokoju i rozmyślałem o dzisiejszym dniu. Czy ja... Czy ja coś czuję do Vilu? Nieee...
Wziąłem gitarę, która leżała w rogu pokoju i zacząłem grać i myśleć o tych dzisiejszych chwilach...

Gdy skończyłem, ktoś zaczął klaskać. To była ona.
- Dlaczego śpiewałeś to tak... Smutno? - zapytała i usiadła koło mnie.
- Smutno? Nieee...
- Oj nie mów. Wiem, że jesteś smutny. To widać - powiedziała i spojrzała mi głęboko w oczy.
Wtedy nasze ręce się styknęły. Chciałem chwycić jej dłoń, ale oczywiście musiał nam przerwać Diego.
- No, co słychać? - zapytał.
- Nic... - mruknęliśmy jednocześnie z Violą.
Moja pozytywna energia jednak powróciła i postanowiłem jutro wrobić Violettę tak, żeby mnie pocałowała. O taaak.
Następnego dnia
 Violetta
Obudziłam się o dziewiątej i poszłam do kuchni. Na stole leżał karton mleka. Chciałam go wziąć, ale trudno było to zrobić. Tak jakby przyczepił się do stołu. Więc szarpałam i szarpałam, aż wreszcie... ścisnęłam za bardzo karton i cała zawartość kartonu się na mnie wylała!
Wtedy zza stołu wyskoczyli chłopaki! Wszyscy oprócz Leona... I byli z kamerą!
- Prima aprilis, uważaj bo się pomylisz! - krzyknęli i zaczęli się śmiać.
 - Co tu się... - do kuchni nagle wpadła Fran, ale urwała w pół słowa, kiedy mnie zauważyła. A potem oczywiście zaczęła się śmiać.
- Tak. Baaardzo śmieszne. Ale nie obejdzie się bez zemsty - powiedziałam i poszłam do łazienki.
 Umyłam się i ubrałam. Potem poszliśmy zwiedzać na jakieś dwie godziny (nie obeszło się bez żartów. Aha,i znowu nie było Leona), a kiedy inni postanowili iść jeszcze na lody, ja poszłam do domu. Odpadały mi nogi. Gdy weszłam do pokoju, od razu rzuciłam się na łóżko, a potem spojrzałam w lewo. I co widzę? Leona! Czy on śpi? A może zemdlał?!
- Leon! - trzaskałam go po twarzy. - Leoooon!
Sprawdziłam, czy oddycha. I nie oddychał! Nie pozostało mi nic innego jak zrobić mu usta usta... Gdy już prawie nasze usta się zetknęły, ten otworzył szeroko oczy i krzyknął:
- PRIMA APRILIS! Wiedziałem, że chcesz mnie pocałować.
- Aaaaa! - odskoczyłam. - Ty idioto jeden!
- No co? Całuj! - powiedział i podszedł bardzo blisko mnie.
- W życiu. Teraz już ni...
Oparłam się jego ustom i oczom, że prawie doszło do pocałunku. No właśnie. PRAWIE. Ale tym razem to nie był Diego, tylko ja. Wysunęłam się jakoś dołem.
 - Ale... Ty miałaś  mnie pocałować. Taki miał być mój żart.
- Wiesz, mogłeś mi wykrzyknąć prosto w twarz po pocałunku, a nie przed nim - stwierdziłam.
- Cholera - zaklął Leon i opadł na łóżko.
- A w sumie - usiadłam koło niego - dlaczego chciałeś mnie pocałować?
- No bo... Chciałem ci udowodnić, że... Że żadna dziewczyna mi się nie oprze!
- Ta, jasne. A prawdziwy powód?
- Prawdziwy jest taki, że... Straciłem dla ciebie głowę. Nie mogę przestać o tobie myśleć. Jestem zazdrosny o Diega, jak się obejmujecie, jak go całujesz... Jak zastaję was w kuchni, kiedy wasze usta są praktycznie milimetr od siebie... Jestem cholernie zazdrosny. I cholernie mi ciebie brakuje. Chcę spędzić z tobą jakoś czas, chcę być blisko ciebie... Chcę cię przytulać, chcę cię całować... A ciągle śnie o tobię. I chcę na ciebie patrzeć. Wiem, że nie powinienem, ale to jest cholernie trudne. Nie mogę się powstrzymać - wyznał.
- Leon, ja... Czuję coś do ciebie. Powiem tak w skrócie, bo nie mogę znaleźć odpowiednich słów, tak jak ty znalazleś... Po prostu powiem, że cię kocham.
Uśmiechnęliśmy się do siebie i przytuliliśmy.

- Dobrze, ja już pójdę szykować się na koncert - powiedziałam i wyszłam.
 Kilka godzin później
Stoimy za kulisami. Za chwilę rozpocznie się występ. Ja i dziewczyny straaasznie się denerwujemy!! Życz nam powodzenia pamiętniczku!
 - Vilu, odłóż to, wchodzimy dosłownie za minutę! O, teraz pięćdziesiąt dziewięć sekund, osiem, siedem... - odliczała Camila.
- Dobra, już dobra - uśmiechnęłam się.
I zaczęło się show.

MÓJ PIERWSZY POCAŁUNEK! NA SCENIE, PRZY WSZYSTKICH! TAKI CUDOWNY, NAJLEPSZY! WYMARZONY!






___________________________
No i jest - mój 3 one shot ;3 Następny mój będzie o Auslly :)
Jak wam się podoba? Mi nie za bardzo, mogłabym napisać lepszego, ale za dużo pisania :D Hhahahahhaha !! ♥
Następny OS doda Vanill - będzie przegenialnyyyy !! ;)
Do następnego !!
~ Tina ♥ ~

niedziela, 23 lutego 2014

One shot~ Opuściłeś mnie o jeden raz za dużo I/II

Tępo wpatrywała się w ekran komórki, po raz tysięczny czytając te same słowa. Niby nic takiego, a  dwa lata temu zrujnowały jej życie. Otarła wierzchem dłoni łzy, które nagromadziły się w jej oczach i po raz kolejny przestudiowała ten sam tekst, tak jakby to było jej hobby.
Lu, spotkajmy się w parku za pół godziny. To bardzo ważne.
Federico<3
Proste słowa, a przyniosły tyle cierpienia, tyle smutku, tyle bólu.
Ludmiła zacisnęła wargi i schowała telefon do torebki.
,, To minęło. Zapomnij" rozkazała sobie w myślach.
Ruszyła przed siebie w stronę szkoły. Nie patrzyła przed siebie. Po prostu myślała, co by było gdyby wtedy nie przyszła do parku.
Wyjechałby bez pożegnania? Przyszedłby do jej domu? Zostałby w Buenos Aires?
Ale przyszła i tym samym zrujnowała sobie życie.
Nagle poczuła jak na ktoś na nią wpada, a sama upada na zimny chodnik.
- Sorry- mruknął chłopak, na którego wpadła, po czym podał jej rękę.
Odtrąciła ją i wstała. Spojrzała mu w oczy z chęcią nakrzyczenia na niego, ale zamiast tego zatonęła w nich.
,, To nie może być on" pomyślała ze strachem.
- Ludmiła?- zapytał tak samo zdziwiony jak ona.
****
Cierpienie.
- Obiecałeś, że będziesz przy mnie zawsze.
- Ludzie czasami łamią obietnice.
Tęsknota.
- Wiedz, że o tobie nigdy nie zapomnę. Byłeś najlepszym co mnie spotkało w życiu.
- Ja o tobie będę śnić każdej nocy.
Miłość.
- Nie chcę wyjeżdżać bez mojego serca. Oddaj mi je, proszę.
- Nie oddam. Zatrzymam je sobie na pamiątkę, tak samo jak ty moje.
Obietnica.
- Wrócę do ciebie za kilka lat. Obiecuję.
- Ale ja nie obiecuję, że będę na ciebie czekać.
Przypomniały jej się emocje, które odczuwała po Jego stracie, a także obietnica, która według niej była tylko pustymi słowami. Teraz zrozumiała jak bardzo się myliła.
- Co ty tu robisz?- wydusiła z siebie po dłuższej chwili.
- Wróciłem. Jak widzisz ja dotrzymuję obietnic. A ty?
- Ja nic nie obiecywałam- odparła chłodno, choć tak naprawdę w środku cieszyła się jak siedmioletnia dziewczynka.
Federico spuścił głowę, a po chwili zadał nieoczekiwane pytanie:
- Powiedz, czy choć trochę za mną tęskniłaś? Czy na mnie czekałaś?
Ludmiła spojrzała na niego ze smutkiem w oczach.
- A jak mogłabym nie tęsknić? Zabrałeś mi serce- odpowiedziała krótko. Bo co? Miała powiedzieć, że każdego dnia wypłakiwała tysiące łez w poduszkę tęskniąc za nim? To nie było w jej stylu.
- A ty?- spytała.
- Ukradłaś mi serce. Jak mógłbym nie tęsknić i nie odliczać dni do naszego spotkania? Kocham cię Ludmiło. Zawsze kochałem.
- Ja ciebie też kochałem. Ale powiedz mi jeszcze jedno. Wróciłeś do mnie czy wróciłeś po swoje serce?
Federico uśmiechnął się blado.
- Wróciłem po serce. Tylko, że ty jesteś moim sercem, Lu- powiedział.
Ludmiła nie wiedziała co myśleć. Przytulić się do niego czy wygarnąć mu wszystkie jego błędy.
- Czekałam na ciebie, Fede- odparła w końcu- ale opuściłeś mnie o jeden raz za dużo. Żegnaj.
Odeszła. Odeszła pozostawiając po sobie serce chłopaka. Serce z wielką rysą, którą ona pozostawiła po sobie.
                                         
Wiem, wiem. Obiecałam, że skończy się weselej. Ale to dopiero I część:D. II pojawi się albo zamiast Naxi albo w kolejności czyli po shot'cie o Naxi. Jeszcze się zastanowię;).
Co do shot'a to wyjątkowo mi się podoba tylko jest trochę krótki;C. Ogólnie pisało mi się to lekko i przyjemnie. Największym problemem był wybór zdjęciaXD. Ale to nie znaczy, że Wam też się podobaXD. 
*Ciekawostki: tworzenie shot'a*
1. To trzecia wersja. Pierwsza miała być o przedstawieniu w studio, a druga miała zaczynać się inaczej.
To chyba tyle ode mnie.
Pa pa!
Następny shot opublikuje Tina ♥, który zapewne będzie genialny;3. Będzie on o Leonettcie<3
~Vanill♬ ❤♬

poniedziałek, 17 lutego 2014

One shot ~ Niby udawany, ale jednak ...

To właśnie ten dzień. Dzień kręcenia sceny z całowaniem. Laura baaardzo się cieszyła, i również denerwowała, ale Ross ... Tak się denerwował, że aż zgłupiał.
- Ross, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytał blondyna Calum (serialowy Dez).
- Sory, przepraszam. Ciągle myślę o...
- O pocałunku z Lau? - przerwał chłopakowi, jakby czytał mu w myślach.
- No bo... Ja się nie odważę! Laura i ja zupełnie do siebie nie pasujemy, a co, jak ona coś do mnie poczuje podczas tego pocałunku? Co wtedy? Wiesz, że nie jestem zbyt dobry w ranieniu i w ogóle...
- To to chyba każdy wie  - zaśmiał się rudy.
- Calum, nie pomagasz!
Nagle usłyszeli głos dochodzący z głośników ich garderoby.
- "Ross Lynch i Calum Worthy proszeni na plan!"
Więc dwaj przyjaciele posłuchali się tego "głosu" i poszli.
Gdy Ross zauważył Laurę, zmiękły mu kolana. Dzisiaj wyglądała jakoś inaczej niż zwykle. Tak... Lepiej, naturalniej. Była tą Lau, jakiej jeszcze nigdy Ross nie widział. A może tą, której nie mógł nigdy dostrzec? W końcu zawsze spostrzegał ją jako swoją dobrą przyjaciółkę, może i nawet najlepszą. Ale nigdy nie mógł wyobrazić sobie ich razem. NIGDY.
Wtedy do Laury podeszła Raini.
- Patrz, jak Ross się na ciebie patrzy - powiedziała do niej.
Brunetka odwróciła się, a Ross od razu spuścił wzrok.
- Normalnie, patrzy się. Chyba po to ma oczy - odparła i zaczęła przeglądać scenariusz.
- No błagam! Widać po nim wszystko.
- Niby co "wszystko"?
- No ... A bo ja wiem? Idź do niego i pogadaj z nim.
- Och, Raini, Raini. Ty się nigdy nie zmienisz - zaśmiała się Lau.
Wtedy reżyser podszedł do Lau i zapytał:
- Rai, możesz zostawić nas samych? - Raini przytaknęła i poszła, a ten mówił dalej. - Bo wiesz... To nie jest zbyt dobra wiadomość...
- Co? Co się stało? Coś z mamą? Albo z Vanessą? Mów!
- Spokojnie, twoja rodzinka jest cała i zdrowa.
- Więc... O co chodzi?
- No bo... Ross zażyczył sobie, żeby ten pocałunek, który dzisiaj macie...
- No?
- Był ... Udawany.
Cały świat Laury się zawalił. To była jej szansa na to, żeby powiedzieć Rossowi, co tak naprawdę do niego czuje, jak się z tym czuje... A teraz co? Temu zażyczył się udawany pocałunek!
Nagle zabrzmiał dzwonek, co oznaczało, żeby przygotować się do sceny.
- CISZA NA PLANIE! - krzyknął reżyser.
 Ross i Laura nawet się do siebie nie odzywali, tylko wymienili uśmiechy.
- Scena numer dwadzieścia sześć. Ujęcie 1 i ... AKCJA!
- Ally, szukałem cię - wypowiedział swoją kwestię Ross.
- To ja was zostawię - powiedziała serialowa mama Ally.
- Austin, nie musiałeś tu przychodzić.
- Tak, wiem. Ale chciałem.
- Nie, na serio nie musiałeś tu przychodzić, mama już mnie pocieszyła i chcę wystąpić.
Reszta sceny przebiegała dobrze, bez żadnych potyczek i pomyłek. Aż wreszcie przyszedł czas na pocałunek. Udawany, oczywiście. Laurę najbardziej dziwiło to, że nawet sam Ross nie miał odwagi jej tego powiedzieć i musiał zrobić to reżyser. Tego się po nim nie spodziewała.
- Udało się! Zaśpiewałam na scenie! - powiedziała Lau, trzymając się swojej kwestii.
- Widzisz? Wiedziałem, że ci się uda!
I wtedy zaczęli się do siebie zbliżać...
Lecz Laura w ostatniej chwili nie wytrzymała i uciekła do garderoby.
- Cięcie! - krzyknął reżyser. - Ross, co się z nią dzieje?
- Nie wiem ... - odparł blondyn.
- Ja do niej pójdę - zgłosiła się Raini i poszła.
Lekko zapukała do garderoby i nie czekając na odpowiedź, weszła tam. Zastała zapłakaną Laurę.
- Lau, co jest? - zapytała. - Chodzi o Rossa? Michael (Od autorki : załóżmy, że tak zwał się reżyser) coś ci powiedział? A właściwie to co było tak ważne, że aż musiałam odejść? Stchórzyłaś przed pocałunkiem? Laura, powiedz coś!
Jednak brązowooka milczała i nie chciała nawet patrzeć na swoją przyjaciółkę.
- Okej. Jak chcesz - poddała się wreszcie Rai. - Jakby co to wiedz, że zawsze, zawsze jestem i będę przy tobie. Zawsze.
 I wyszła.
- Co z nią jest? - dopytywał się Michael.
- Nie wiem, płacze. Nie chce mi nic powiedzieć. Milczy jak grób - wyznała dziewczyna.
- Ja do niej pójdę - zgłosił się Calum.
Zrobił to, co Raini, po czym powiedział:
- Laura, przyjechały lody!
 Chłopak wiedział, że Laura uwielbia lody i oddałaby za nie wszystko. Jednak i to nie działało.
- Lau, proszę cię! O co chodzi? O Rossa?
- Odczepcie się ode mnie! - krzyknęła i wybiegła.
Rudy wyszedł.
- I co? - zapytała Rai.
- Powiedziała mi! - pochwalił się.
- Serio? - oczy dziewczyny nabrały nadziei. - Co powiedziała?
- Powiedziała "Odczepcie się ode mnie!" i pobiegła do łazienki.
- Jesteś tak samo głupi jak Dez!
- Wiesz, w sumie to jestem Dez!
- Och, zamknij się!
- Ja do niej pójdę - odezwał się wreszcie Ross.
Jak powiedział, tak zrobił. Pukał do łazienki, i pukał, i pukał, i krzyczał, ale Lau nic. Wtedy blondyn zaczął się o nią bać. Co, jak się pocięła? Straciła przytomność? Jej serce przestało bić? Wtedy wpadł mu do głowy dosyć szalony pomysł. Kopnął drzwi nogą tak mocno, że aż je wyważył! Ale Laury ani śladu... Musiała uciec, a drzwi były otwarte! No trudno, Ross odkupi, ale teraz najważniejsza była Lau. Wpadł do jej garderoby, i tam wreszcie ją zastał.
- Laura, o co chodzi? O pocałunek? Ja też się denerwuje, ale jesteśmy aktorami. Nie możemy tak ... - zaczął.
- Nie, nie chodzi o to! - przerwała mu. - Chodzi o to, że jesteś kompletnym tchórzem! Słyszysz?! Tchórzem! Nie dość, że nie chcesz mnie całować na serio, to jeszcze do tego nie masz odwagi powiedzieć mi tego prosto w twarz!
Ross jednak przerwał jej ... POCAŁUNKIEM! Był on długi i namiętny, a przede wszystkim - ich pierwszy. Lecz wreszcie musiał być koniec.

- Ross, ja... - zaczęła Laura.
- Nie mów nic.
________________________________________
Hejka !!
I znowu smutas :/ Miałam dodać wczoraj, ale nawet mi się nie chciało pisać. Ostatnio straciłam dużo weny przez jakieś pierdoły :C Ale jest one shot. Króciutki i nudny, ale jest. Pisałam inny, podobny do tego, ale stwierdziłam, że jest do bani i na ostatnią chwilę zaczęłam pisać nowy. Tak to już ze mną jest ... Następny one shot będzie od Vanill ,na pewno  wyjdzie jej boski jak zawsze ;) A co ja mogę powiedzieć o swoim następnym one shocie?
1. Będzie z Leonettą.
2. Będzie śmieszny.
3. Jego tematyka to prima aprilis :D Ha, będzie się działo !!
4. Będzie pocałunek. A jak mógłby nie być? Ja nie mogę napisać one shota/rozdziału bez chociaż jednego pocałunku !!
To tyle, jeśli chodzi o te dwa one shoty. Tym , którzy wytrwali do końca tego one shota kłaniam się nisko :D
 No, to paa !!
~ Tina ♥ ~ 

sobota, 15 lutego 2014

Informacja

Hejka, chciałam tylko poinformować, że one shot o Raurze pojawi się jutro !! ♥
~ Tina ♥ ~ 

poniedziałek, 10 lutego 2014

One Shot~ Kiedy wszystko idzie po naszej myśli, los wszystko zniszczy.

Radzę sobie włączyć TO

Są osoby, które z pewnością nie zasłużyły na swój los. Do takich na pewno należała Natalia. 
Z pozoru energiczna, zabawna, pełna życia dziewczyna.
A jaka było w środku?
To wiedziała tylko jej najlepsza przyjaciółka- Ludmiła. Tylko ona wiedziała, że Naty była zupełnie inna. Zagubiona, zastraszona, smutna.  
Hiszpanka tak naprawdę każdego dnia wkładała uśmiechniętą maskę. Nie chciała, żeby ktokolwiek wiedział o jej problemach. Ale czy to była dobra decyzja? Może gdyby wcześniej powiedziała nie skończyłoby się to tak tragicznie?
Tamtego dnia obudziły ją promienie Słońca, wdzierające się przez rolety i muskające jej twarz. Było około 6 rano, ale musiała już wstawać.
,,Kolejny dzień męczarni" pomyślała.
Mimo wszystko wiedziała, że jeżeli niedługo wyjdzie z domu nie natknie się na żadnego z rodziców.
Pokrzepiona tą myślą, zrzuciła na ziemie kołdrę i wstała z łóżka. Przeciągając się podeszła do drewnianej szafy pomalowanej na kolor biały. Otworzyła ją, po czym zaczęła przeglądać różne ubrania. W końcu zdecydowała się na czarną bluzkę z krótkim rękawem oraz z białym wzorem na przodzie, krótkie spodenki w czerwono-czarną kratę i ciemne trampki. Następnie skierowała się do łazienki. Starała się iść na palcach, żeby nikogo nie obudzić. Nie chciała przecież rozzłościć rodziców pobudką parę minut po 6. Dobrze wiedziała, że oni wstają najwcześniej o 7:30, a i tak wtedy jest źle. Doświadczenie nauczyło ją uważać na każdy, stawiany krok.
Kiedy dotarła do łazienki umyła zęby, nałożyła delikatny, prawie niewidoczny makijaż, po czym przebrała się z piżamy we wcześniej przygotowany ubiór. Tak gotowa wróciła do pokoju. Znowu starała się, żeby nikt nie usłyszał jej kroków.
- Naty?- Usłyszała czyjś głos. Po jej ciele przeszły ciarki. Powoli odwróciła się. Na szczęście okazało się, że była to jej młodsza siostra- Lena.
- O co ci chodzi?- zapytała szeptem.
- Dlaczego idziesz na palcach?- odpowiedziała pytaniem na pytanie jej siostra.
- Bądź ciszej- nakazała Natalia- i wracaj po cichu do pokoju- dodała.
Lena nie rozumiała zachowania swojej siostry. Dopiero wróciła od dziadków z Hiszpanii i nie wiedziała, że jej rodzice się zmienili. Bardzo się zmienili.
- Wracaj, nie słyszałaś?- szepnęła spanikowana Naty.
- Po co? Przecież mogę iść do łazienki- zaśmiała się.
- Owszem, możesz. Ale bardzo po cichu. Uważaj na każdy krok. Zwłaszcza przy łazience. Tam deski skrzypią najgłośniej- przestrzegła ją siostra.
- Okej. A mogę zadać jedno pytanie?
Natalia skinęła głową.
- Po co te cyrki?
Naty westchnęła. Były dwa konkretne powody jej nie chęci do wyjawienia sekretu. Po pierwsze: nie chciała, żeby Lena opowiedziała komuś o pustych butelkach po alkoholu w śmietniku, codziennych krzykach oraz dymie po papierosach, który często można było wyczuć w salonie. A po drugie: bała się o młodszą siostrę. Zawsze się o nią troszczyła i chciała dla niej jak najlepiej. W końcu jednak musiała coś powiedzieć.
- To nie ten sam dom. To nie jest już szczęśliwe miejsce- jęknęła.
Lena pokiwała powoli głową.
- Później mi wyjaśnisz o co dokładnie chodzi- odparła jak gdyby nigdy nic i ruszyła w stronę łazienki.
Natalia odetchnęła z ulgą dopiero gdy zobaczyła jak siostra przekracza próg pomieszczenia. Już nic jej nie zarażało! Spokojna zeszła do kremowego salonu. Wzięła do ręki batonik muesli leżący na stole, butelkę wody, swój telefon i ruszyła do studia.
Podczas drogi towarzyszył jej śpiew ptaków, który pozwolił zapomnieć o napiętej sytuacji w domu. Pozwolił jej również odprężyć się, pomyśleć, że zawsze miała kochającą rodzinę, której mogła zaufać. Niestety nic nie trwa wiecznie. Jej spokój zakłócił dzwonek telefonu. Niechętnie wyciągnęła go z kieszeni i odebrała.
- Halo?- mruknęła do słuchawki.
- Naty! Jak dobrze, że odebrałaś! Wiesz, martwiłam się. Nie ma cię jeszcze w parku, a już po siódmej.- Usłyszała głos Ludmiły.
- Lu, dobrze wiesz, że wróciła Lena. Jeszcze nie rozumie kilku istotnych rzeczy i musiałam jej to wytłumaczyć. Trochę to zajęło- wyjaśniała Natalia.
- No oczywiście, że rozumiem. Ale martwiłam się. Nigdy nie wiadomo do czego mogą posunąć się twoi rodzice. Zwłaszcza jeśli chodzi o ciebie. Leny tak nie potraktują.
Na te słowa Hiszpanka zdrętwiała. Przecież Lena jest teraz w domu! I chyba nie zrozumiała tego, jak wielkie jest niebezpieczeństwo!
- Halo!!! Nata, jesteś tam?- zapytała Ludmiła.
Na głos przyjaciółki Natalia się ocknęła.
- Tak, tak. Jestem. Tylko, daj mi chwilę. Niedługo będę w parku- powiedziała i rozłączyła się.
Drżącymi rękami wybrała numer siostry.
,,Błagam odbierz, błagam odbierz" prosiła w myślach.
- Hej Naty! Dlaczego do mnie dzwonisz? Coś się stało?- spytała radośnie jej siostra. Naty odetchnęła z ulgą. Nic jej się nie stało.
- Wszy, wszystko dobrze. Tak tylko dzwonię, żeby się zapytać gdzie jesteś.
- Właśnie weszłam do studia. Któryś z twoich przyjaciół mnie podwiózł- wyjaśniła Lena, po czym się rozłączyła.
Natalia odetchnęła z ulgą. Wszystko było dobrze tak jak powinno być. Szczęśliwa szła do wyznaczonego miejsca spotkania z Ludmiłą.

- Naty!- pisnęła Ludmiła kiedy tylko zobaczyła przyjaciółkę. Tak bardzo się o nią martwiła.
- Wybacz spóźnienie Lu, ale Lena...
- Nie musisz kończyć, wiem, że się o nią bardzo martwisz. A jak u ciebie w domu?
To było standardowe pytanie zadawane przez Argentynkę. Niby nic wielkiego, lecz dla Natalii dużo znaczyło. Wiedziała, że ktoś się o nią naprawdę martwi. Nie wiedziała jednak, iż takich ludzi jest dużo.
- Nie lepiej, nie gorzej. Dzisiaj na szczęście ich nie widziałam. Ale chyba dzisiaj zaprosili jakichś przyjaciół spod ciemnej gwiazdy. Nie będzie za ciekawie. 
- Natalia, musisz przecież jeszcze komuś o tym powiedzieć- zaczęła Ludmiła- Na razie wiem o tym tylko ja. Ale nie będę przecież wiedziała czy coś się dzieje czy nie. Może będziesz zastraszana, a ja będę oglądała telewizję! Musisz powiedzieć policji czy komuś takiemu. Wystarczy mi nawet jak powiesz jakiejś osobie ze studia. Będę spokojniejsza wiedząc, że nie jesteśmy same. Że ktoś jeszcze może zareagować oprócz mnie.
- Ale przecież nic się nie dzieje. 
- Co?! Czy ty siebie słyszysz? Naty, oni piją, krzyczą na ciebie, zastraszają cię i pewnie niedługo zaczną bić! A ty mówisz, że nic się nie dzieje?!- zdenerwowała się Ludmiła. 
- Jak komuś powiem pewnie będzie gorzej- mruknęła Natalia.
Jej przyjaciółka nie wiedziała co powiedzieć. Wiedziała, że Naty jest w niebezpieczeństwie. Nie wiedziała jednak co ma robić.
,,Jeżeli ona tego nie powie, ja to zrobię" pomyślała. I choć mogła przez to stracić przyjaciółkę, to było jedyne wyjście. To był ostatni ratunek.
- Dobrze, uspokójmy się. A tak w ogóle to wiedziałaś, że Maxi podjechał po ciebie? Martwił się kiedy zadzwoniłam do niego z pytaniem czy jesteś już w studio.

Natalia uśmiechnęła się mimowolnie. Jej przyjaciel o niej pamiętał. Nie obchodził ją fakt, że pewnie domyślał się tego, co dzieje się u niej w domu. Że domyślał się co jest jej największą tajemnicą. Pewnie i tak się kiedyś dowie! Przynajmniej nie zapomniał o swojej przyjaciółce.
- Super- powiedziała Hiszpanka.
- Tak. To dobrze, że się o ciebie troszczy- poparła ją Ludmiła- ale powinnyśmy iść już do studia jeżeli nie chcemy spóźnić się na lekcje- oznajmiła patrząc na ekran swojej komórki.
- Okej. Ja jeszcze chwilę posiedzę, ale obiecuję, że się nie spóźnię. 

Ludmiła przytaknęła głową i ruszyła w stronę studio.
Naty rozsiadła się na ławce. Cieszył ją fakt, że Maxi przyjechał po nią do domu. Nawet jeżeli jej tam wtedy nie było, to i tak była mu wdzięczna.
Nagle jedna myśl uderzyła w nią jak torpeda.
,,Uratował Lenę"
To było tak oczywiste! To on przyjechał po jej siostrę.
- Muszę mu podziękować- wyszeptała i podniosła się z ławki.
Szybko pobiegła w stronę studia. Wtem potknęła się o wystający z ziemi korzeń drzewa. Wywróciła się i upadła, uderzając głową o bruk.
- Naty!- Usłyszała czyjś głos.
Ból jednak był tak silny, że nie rozpoznawała czyj. Wszystko było jak w spowolnionym tempie, a dźwięki obijały się o jej czaszkę.
- Natalia!- Ktoś przy niej ukląkł.
- Kto to?- zapytała.
- To ja, Maxi. Co tu się stało?
- Ja...- zaczęła jednak nie mogła kontynuować. Zatopiła się w czekoladowych oczach przyjaciela.- Dziękuję, że przyjechałeś po Lenę. Gdyby nie ty to... Boję się co zrobiliby rodzice- powiedziała. Po jej policzku spłynęła łza. Potem następna. I następna i następna i następna. Słowem- rozpłakała się.
- Wszystko będzie dobrze. Powiedz tylko, co cię boli?
- Tył głowy- odparła.- Maxi, co się stało?

- Sam chciałbym wiedzieć- powiedział oszołomiony chłopak patrząc na strużkę krwi spływającą po szyi jego przyjaciółki.
Przyjaciółki, w której się zakochał. Przyjaciółki, bez której nie wyobrażał sobie życia. Przyjaciółki, która teraz cierpiała.
- Możesz wstać?- zapytał.
Natalia skinęła głową. Spróbowała się podnieść. Jednak nie miała władzy nad swoimi nogami.
- Nie dam rady- wyszeptała cichutkim głosem.
Chłopak nie wiedział co robić. Był po prostu oszołomiony. Wszystkie lekcje pierwszej pomocy nagle wyleciały mu z głowy. Mógł tylko patrzeć jak Naty stara się wstać.
- Maxi. Co się ze mną dzieje?- zapytała.
- Ty, ty... Nie zasypiaj. Po prostu nie zasypiaj. Będzie dobrze- zapewnił ją.
- Nie mam zamiaru spać- mruknęła.- Maxi... Zdałam sobie sprawę, że kocham cię. Że cię zawsze kochałam i zawsze będę cię kochać.
- Ja ciebie też kocham. I będę przy tobie już zawsze. Zawsze- obiecał.
Naty blado się uśmiechnęła.
- Ja przy tobie też.
Trwali tak póki ktoś nie zadzwonił po karetkę, która przyjechała w ostatnim momencie.

Uraz głowy nie był silny. Nie był tak silny jak cios od ojca w głowę. Jak cios, który w końcu pozbawił ją przytomności. Jak cios, który spowodował, że zapadła w śpiączkę. Tylko dlaczego to się stało? Bo nikt nie zadzwonił o policję. Bo nikt nie poprosił o pomoc! A teraz można tylko gdybać i patrzeć jak jej ukochany siedzi obok niej dniami i nocami. Nie złamał obietnicy. Był, jest i będzie przy niej zawsze.
                                         
Cześć:)! Oto kolejny smutny OS. Jakoś tak wyszło. Ale następny obiecuję, że skończy się weselej. 
Co do samego one shot'a to... Cóż, jakoś zbytnio nie jestem z niego dumna. Trochę to wszystko pogmatwane i w ogóle. Jeżeli Wam się podoba i dotrwaliście do końca to szczerze gratuluję. Postaram się, żeby następnym razem wyszło lepiej.
Dobrze, kończę już mój wywód. 
Następny one shot opublikuje Tina ♥. Pewnie napisze znowu coś genialnego:D.
~Vanill♬ ❤ ♥

środa, 5 lutego 2014

One shot ~ Ostatni pierwszy pocałunek.

Violetta Castillo to po prostu nastolatka, która po śmierci swojej mamy stała się inna. Zupełnie inna. No tak, ale co mamy przez to rozumieć? Stała się... Zbuntowana. Żyła we własnym świecie, nie miała przyjaciół, a co dopiero chłopaka? Chodziła ona do szkoły muzycznej Studio 21, bo muzyka, śpiewanie, granie - to coś, co kochała. Oczywiście, wszyscy chcieli się z nią zaprzyjaźnić, było kilka rozmów na ten temat z nauczycielami, ale Viola nikomu się nie dała. Dlaczego? Nikt nie wie. Nawet ze swoim ojcem rzadko rozmawia, nie tylko dlatego, że długo pracuje, ale i dlatego, że nie udało mu się nawiązać tak silnej więzi z nastolatką, jaką to więź łączyła ją i jej matkę. Lecz przez życie trzeba jakoś iść, i trzeba mieć nadzieję,że pewnego dnia, coś się zmieni, ktoś pojawi się w naszym życiu, niby duch, i dzięki niemu coś się zmieni... Tak właśnie miała Violetta. Dzięki jednej osobie zrozumiała, że rozpaczanie i samotność nic w takiej sytuacji jej nie ma. Ale kto był tą osobą? Dowiecie się, czytając poniższą treść.

 Poniedziałek. Violetta nienawidziła tego dnia tygodnia, bo trzeba było wstawać o ósmej, zaczynać kolejny nowy dzień, który i tak się skończy, więc bez sensu było go zaczynać - tak właśnie twierdziła nastolatka. Lecz gdy trzeba, to trzeba.
W Studiu Violetta mogła oderwać się od rzeczywistości. Muzyka to był dla niej jedyny ratunek od samotności. Więc gdy tylko dotarła do szkoły, poszła do sali od śpiewania. Stanęła przy keyboardzie i zaczęła grać.

I rzeczywiście, Diego wszedł.
- Czego chcesz? - spytała dziewczyna.
- Nic, tak przyszedłem - odpowiedział na to chłopak.
- To wyjdź, teraz ja zajmuję salę.
- Dlaczego taka jesteś?
To było pytanie, którego Vilu nienawidziła. "Dlaczego taka jesteś?" Przecież każdy jest inny, i trzeba się z tym pogodzić.
- Diego, daj spokój.
- Dobra... Ale wiedz, że dużo tracisz. Mogłabyś na przykład ze mną być...
- Co? Ani mi się śni,a teraz zjeżdżaj ty intruzie jeden! - krzyknęła, ale w nieodpowiedniej chwili, bo akurat wszedł Pablo - nauczyciel.
- Violetta, Diego, co się dzieje? - zapytał.
- Nic, nic... - mruknęła Viola.
- Dobrze,to chodźcie.
Gdy już cała trójka doszła do sali występów, odezwał się Pablo.
- Mam dla was świetną wiadomość! - odparł rozentuzjazmowany nauczyciel. - Zrobimy koncert, który będzie transmitowany w internecie, a wspierał nas będzie You Mix!
Wszyscy zaczęli klaskać i uśmiechać się. Violetta kochała występować, ale nie okazywała tego.
- Na stronie You Mixu została dodana sonda, kto ma być tak jakby "główną gwiazdą", czyli kto będzie miał najwięcej solówek i tak dalej, i tak dalej - mówił dalej.
- Jestem pewna, że wybrali mnie! - powiedziała baaardzo głośno szkolna diwa - Ludmiła.
Pablo nie zwrócił nawet uwagi na "diwę" , i mówił dalej.
 - I aż dziewięćdziesiąt głosów otrzymała ... Violetta Castillo!
Wszyscy zaczęli bić brawo, ale raczej z grzeczności ,niż z zadowolenia. Według nich Violetta była nie tylko szarą myszką, ale i też straszną zołzą. Lecz to było zdanie niektórych, a pozostali myśleli, że Violetta była szarą myszką i zołzą, ale na scenie stawała się kimś zupełnie innym. Kimś, kim zawsze mogłaby być, bo wtedy była wspaniała.
A Ludmiła, jak to Ludmiła, straasznie się wkurzyła.

- CO? Ta poczwara ma zostać główną gwiazdą przedstawienia?! Ha! Pablo, a teraz powiedz, jakie są poprawne wyniki - powiedziała.
- Violetta będzie gwiazdą, ty miałaś pięćdziesiąt głosów. A że Diego był tuż za Violettą, to oni razem w duecie wykonają "Yo soy asi".
Violi nic to nie przeszkadzało, mimo dzisiejszej kłótni z chłopakiem. Chciała po prostu wyjść na scenę i zrobić to, co kocha. Ale dalsze słowa Pabla ją zamurowały...
- A na końcu będzie pocałunek.
- CO?! - wybuchnęła, a Ludmiła zaczęła się śmiać.
- Widzisz Pablo? Ona nigdy nie odważy się go pocałować! Ha!
- Ale to będzie tylko udawany pocałunek - powiadomił nauczyciel, a Violetta od razu się uśmiechnęła, co nie często się zdarza.
- Pablo! Przecież tak nie może być! Ponoć kamera będzie z każdej strony, nie można tak oszukać ludzi...
- Wiecie co? Ludmiła ma w sumie rację. Będzie pocałunek i koniec kropka - postanowił nauc
***
Dzień występu. Straszne nerwy. Głównej gwiazdy nie ma. Pewnie zastąpi ją Ludmiła ...
Jednak po dziesięciu minutach Violetta zjawiła się, i przyszedł czas na show.
Najpierw byli chłopaki, później Francesca, Maxi, Camila i Ludmiła, a potem piosenka zespołowa. Wszyscy dali czadu podczas "Euforii"!

A później przyszedł czas na "Yo soy asi". Lecz dziewczyna uciekła. Nikt nie mógł jej znaleźć, a Pablo dał sobie spokój i zastąpił ją Ludmiłą. Ale Leon nie odpuścił. Wiedział, że Violetta jest kimś więcej, niż wszystkim się wydaje. Wreszcie znalazł ją w Studiu, siedziała zapłakana na korytarzu.
- Violetta - powiedział chłopak i usiadł koło niej. - Czemu płaczesz? Co się stało?
- A od kiedy to tak się mną interesujecie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie przez łzy.
Leon je otarł i przytulił ją do siebie.
- Bo wiem, że nie jesteś taką osobą, za jaką wszyscy cię uważają. Jesteś kimś więcej.
Violetta spojrzała na niego swoimi ślicznymi, dużymi i brązowymi oczami.
- Naprawdę? - zapytała z nutką nadziei.
- Tak. A teraz otrzyj te łzy, nic się nie stało. Ludmiła wystąpi za ciebie, to nieważne. Ważna jesteś teraz ty. Musisz się komuś wygadać, nie możesz ciągle żyć w samotności.
- Masz rację - uśmiechnęła się i otarła łzy. - Więc... Nie chciałam się całować z Diego. Dlatego uciekłam.
- To zrozumiałe... A powiesz mi coś więcej?
- Pewnie chodzi ci o to, dlaczego taka jestem,co?
- Nie, nie chodzi mi o to. Chciałbym po prostu wiedzieć, dlaczego... Postawiłaś na takie życie.
- Odkąd mojej mamy nie ma, to... To... Nic nie ma sensu. To jest chore, ona odeszła, więc nie ma sensu żyć. Myślałam o samobójstwie, ale powstrzymała mnie muzyka. Ta zbuntowana Violetta ... To tylko maska. W głębi serca Violetta ma nadzieję, że ktoś ją wreszcie zrozumie, ktoś ją przytuli, pocieszy... Ale to jest tak, że... Nie wiem.
To, co dziewczyna teraz powiedziała, zdziwiło Leona. Nigdy nie udało mu się odkryć tej drugiej Violi, tej, która, jak sama przed chwilą powiedziała, ma nadzieję,że ktoś ją zrozumie.
- Z resztą nieważne. Pewnie cię zanudzam - powiedziała i wstała, ale Leon ją zatrzymał i złapał za dłonie.

- Nigdy nie mówiłaś o swojej mamie. Jaka ona była? - zapytał, patrząc prosto w jej oczy.
- Ach, ona... Ona była najlepsza. I chociaż nie bardzo ją pamiętam, to wiem, że... - nastała długa cisza.
- Powiedz.
- To mama nauczyła mnie, że po upadku wstaje się silniejszym.
To mówiąc, łzy zakręciły się w jej oczach. Zagryzła wargi, żeby się nie popłakać.
- Tak strasznie mi jej brak - powiedziała i przytuliła się do Leona.
- Już dobrze, dobrze. Jestem przy tobie.
 Gdy Leon to powiedział, Viola zerknęła na niego i uśmiechnęła się.
- Wiesz - zaczęła - po raz pierwszy od śmierci mamy... Ktoś mnie wreszcie zrozumiał. Dziękuję ci za to.
- Nie ma za co. Tak naprawdę zawsze wydawałaś mi się inna ... Oczywiście w dobrym sensie - podkreślił. - I teraz wiem, że się nie myliłem.
Zaczął się do niej powoli zbliżać, i wreszcie doszło do pocałunku.

- Kocham cię - szepnął chłopak i uśmiechnął się.
***
Ten pocałunek, był ich ostatnim. Ostatni pierwszy pocałunek. A dlaczego? Violetta zniknęła, ot tak. Od teraz Leon miał po niej tylko jej zdjęcie, które nosił przy sobie, i smak jej ust, kiedy ją całował. To tylko miał, ale doskonale ją pamiętał. I nigdy nie zapomniał tej rozmowy. Nigdy.
_______________________________-
Hejka !! No, długo czekaliście, ale wreszcie jest :) Zaczęłam dawno, ale dopiero dzisiaj się za to zabrałam tak na poważnie i przyznajcie, niezłe co nie ? ;) Bez happy endu, tak wymyśliłam i tak zostało. Kocham takie coś pisać <3 Mam nadzieję,że Vanill niedługo też doda swój pierwszy one shot, postaramy się to robić jak najczęściej. ;) No i rozbudujemy też bloga, ale wygląd się mnie podoba ;) Ja wykonałam nagłówek, a Vanill zajęła się kodami CSS , bo mi dają w kość :C
No dobra, piszcie jak tam wrażenia po tym pierwszym one shocie na tym blogu, jak wam się podoba, jakie były wasze reakcje i w ogóle ... ;3
Papaaaa!!
~ Tina ♥ ~