sobota, 15 marca 2014

ONE SHOT~ Opuściłeś mnie o jeden raz za dużo II/II



Shot pisany z perspektywy Lu. Wygodniej to tak wszystko przedstawić;). 
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Nagle poczułam ciepły język na mojej twarzy. 
- Lady!- krzyknęłam na mojego ukochanego Golden'a. 
Szczeniak natychmiast się uspokoił i usiadł z miną zbitego psa.
- No już, już.- Podrapałam go za uchem, po czym sięgnęłam po budzik.- Co?! Już siódma trzydzieści?!
Szybko zerwałam się i pobiegłam do łazienki. Przepłukałam zęby specjalnym płynem, umyłam twarz, a następnie wsadziłam na siebie czarną sukienkę w róże oraz zamszowe, czarne koturny bez palca. Przeczesałam jeszcze moje złotawe włosy szczotką i byłam już gotowa. 
Zeszłam na dół, a Lady podreptała za mną. Właściwie to mnie to wcale nie zdziwiło. Zawsze tak jest. Suczka bardzo się do mnie przywiązała przez te trzy miesiące.
- Co byś chciała zjeść?- spytałam psa.
- Hau!- szczeknęła w odpowiedzi. Nasypałam jej do miski specjalnej karmy oraz nalałam wodę. Lady od razu zabrała się za jedzenie. 
Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym sięgnęłam po batonika fitness, którego szybko zjadłam. 
Nagle poczułam jak Golden kładzie mi na stopy skórzaną smycz. Ukucnęłam i pogłaskałam pieska.
- Wyjdziemy jak wrócę. Muszę już iść, bo zaraz się spóźnię.
Lady zaskomlała.
Westchnęłam i wyprostowałam się. Podeszłam do przeszklonych drzwi wychodzących na ogród, które otworzyłam. Piesek wbiegł do ogrodu, a ja patrzyłam na jego merdający ogonek.
Wtem usłyszałam dzwonek do drzwi przeszywający moje ciało. 
Ospale podeszłam do nich myśląc, że to pewnie Naty. Otworzyłam je. To, co za nimi zobaczyłam zwaliło mnie z nóg.
- Fe-Fe-Federico- wydukałam.
- Wróciłem, Ludmiła.- Spojrzał na mnie smutno.- Dotrzymałem obietnicy. Mogę wejść?- zapytał. Rozwarłam szerzej drzwi. co jak co, ale kultura zawsze obowiązuje. 
Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie.
- Wybacz, lecz się spieszę, także...
- Jasne, rozumiem- przerwał mi.- Jak wolisz to możemy pogadać potem.
- Wolę w ogóle nie gadać- warknęłam cicho, ale mimo wszystko kiwnęłam głową, po czym wstałam i podeszłam do wyjścia na ogród.
- Lady!- zawołałam.
Przez drzwi wpadła do środka puchata kulka.
- Zostanę z twoim psem- zaoferował Federico.
Zmierzyłam do wzrokiem, ale nie miałam innego wyjścia. Przewiesiłam pasek od torebki przez ramię.
- Wracam równo o 15:38. Trzymaj się!
Fede posłał mi ciepły uśmiech, który zignorowałam. Co on sobie myśli? Że wybaczę mu te tysiące łez wypłakanych w poduszkę? Te wszystkie dni, podczas których siedziałam przy oknie i oczekiwałam jego powrotu? Że wybaczę mu to, jak cierpiałam starając się zapomnieć o naszych wspólnych chwilach?
Ominęłam go bez słowa i wszyłam trzaskając drzwiami.
- Już jesteś!- zawołała ironicznie Naty wychylając się ze srebrnego samochodu.
- Miałam problem pod tytułem 'Idiota w domu'- westchnęłam wsiadając do pojazdu.- Jedźmy już- dodałam.
Natalia spojrzała na ekran komórki.
- I tak spóźnimy się na lekcję z Gregorio- oznajmiła- więc lepiej pojedźmy do kawiarni lub do parku i pogadajmy. 
Zwyczajnie przytaknęłam. Wiedziałam, że ta rozmowa mnie nie ominie. Podobnie jak rozmowa z Federico.
Ruszyłyśmy w stronę kawiarni, mojej ulubionej nawiasem mówiąc. Nie rozmawiałyśmy. Czułam, że Naty nie chce mnie męczyć teraz. 
Kiedy byłyśmy już pod kawiarnią Hiszpanka zatrzymała samochód, jednak gdy chciałam wysiąść- powstrzymała mnie.
- Co?- mruknęłam niezadowolona.
- Ten palant w twoim domu... to Fede, prawda?
Wymusiłam blady uśmiech. 
- W kawiarni, Naty, w kawiarni.
Dziewczyna wywróciła oczami, ale posłusznie wyszła z samochodu. W lokalu zajęłyśmy miejsce przy oknie.
- Dzień dobry, czy mogę przyjąć zamówienie?- spytała kelnerka.
- Poproszę karmelowe latte machiato- zamówiła Natalia.
- A ja brownie oraz... mmm... a co pani poleca?
- Ja bardzo lubię gorącą czekoladę z nutą mięty- odparła machinalnie.
- W takim razie poproszę jeszcze tą czekoladę.- Uśmiechnęłam się.
Kelnerka zabrała nam menu, po czym odeszła. 
- No, to teraz możemy gadać- powiedziała Naty.
Nerwowo popatrzyłam na cyferblat złotego rolex'a, na którym widniała godzina 8:05.
- Pamiętaj, że mamy tylko 55 minut- przestrzegłam przyjaciółkę.
- A potem nudna lekcja z Beto. Lu, wyluzuj, zdążymy- uspokajała mnie.
Głęboko odetchnęłam.
- Okej, muszę się zrelaksować. 
Naty uśmiechnęła się. 
- Dobrze myślisz, a teraz odpowiedz: spotkałaś dziś Federico?
- Owszem, przylazł do mnie i miałam nieprzyjemność go widzieć.- Skrzywiłam się na wspomnienie Pasquarelliego. 
- A jak zareagowała Lady? Naszczekała na niego?- Naty próbowała rozluźnić atmosferę.
- Niestety nie. Ale została z tym palantem. Może coś się wydarzy- odparłam.
- Proszę.- Kelnerka postawiła przed nami nasze zamówienia.
Od razu zaczęłam jeść brownie. Byłam straszliwie głodna. 
- Spokojnie, Lu. Nikt ci tego nie zabierze.
- Nie jadłam porządnego śniadania- wyjaśniłam pochłaniając kolejną porcję ciasta.
- Rozumiem.- Naty pokiwała głową upijając łyk kawy.- A teraz powiedz: co poczułaś, gdy zobaczyłaś Fe.. Pasquarelliego?- poprawiła się.
- Cóż... Nawet trochę szczęśliwa. W końcu dotrzymał obietnicy- wrócił. Ale radość od razu zastąpiła nienawiść. Przecież wyjechał, zostawił mnie, a teraz wraca i myśli, że mu wybaczę?! Nie ze mną te numery!
- Jasne, wszystko rozumiem. Lecz nie zaprzeczysz, iż nadal go kochasz.
Założyłam ręce na piersi.
- Może jakiś tam kawałeczek miłości do niego przetrwał- burknęłam- ale to niczego nie zmienia.
Naty uśmiechnęła się i nachyliła w moją stronę.
- Wiem, wiem doskonale, że nie wybaczysz mu tego wszystkiego tak łatwo. Zranił cię, i to bardzo, a wtedy bardzo trudno naprawić relacje. No, ale przecież możecie znowu się zakolegować, spróbować...
- Dla ciebie wszystko jest łatwe- przerwałam jej. 
- Wcale nie- odpowiedziała zbolałym głosem.
- Na pewno- mruknęłam.
- Lu- westchnęła Naty i położyła mi rękę na ramieniu- musisz pogadać z Federico. Pogódź się z nim póki jeszcze możesz.
Jęknęłam, ale wiedziałam, że ma rację. Zawsze ją ma.
- Dobra, wracajmy już- zgodziłam się.
Pochłonęłam ostatnią porcję ciasta oraz dopiłam czekoladę.
Natalia zapłaciła za nas dwie i opuściłyśmy kawiarnię. 

Kiedy wreszcie dojechałyśmy do Studia, samochód oblegli paparazzi. Odkąd You-mix stał się numerem jeden na listach show internetowych traktujących o muzyce, reporterzy cały czas oblegają Studio. 
- Okulary: są- mruknęłam i wyszłam z samochodu. Ruszyłam w stronę szkoły uśmiechając się.
- Panno Ferro, co pani powie na krótki wywiad?- zatrzymał mnie jeden z paparazzich.
- Jestem spóźniona- odparłam i wyminęłam go z gracją.
Kiedy byłam już w Studiu, zauważyłam podśmiewającą się Violkę, stojącą pod ścianą. Zatrzepotałam rzęsami i podeszłam do niej.
- Och, Lu, co ty tu robisz?- zapytała przesłodzonym głosem.
- Uczę się- odpowiedziałam tym samym tonem.
- Ach! Myślałam, że już nie zaszczycisz nas swoją obecnością- powiedziała kąśliwie. 
- Myliłaś się- odparłam.
- Och! To takie wspaniałe, że wreszcie przyszłaś!
- Co robiliście z Gregorio?- zmieniłam taktownie temat, poprawiając przy tym pasek od torebki na ramieniu. 
- Plié. Czyli, jak słyszysz, powtarzaliśmy podstawy, które oczywiście ty jako gwiazda masz opanowane! Poza tym był jakiś układ, który tańczymy na jutrzejszym pokazie dla Y- mix'u. I miałam ci powiedzieć, że śpiewamy też w duecie- westchnęła.
- Co proponujesz?- spytałam. 
- Si es por amor lub śpiewamy razem, a zarazem osobno.
- Hm?
- Ja śpiewam, np. En mi mundo, a ty Ti credo.
- A nie możemy zaśpiewać razem Te creo?- zaproponowałam.
- Wolę sama- warknęła. Dobrze wiedziałam, że chce zaśpiewać Si es por amor. Strasznie lubiła tą piosenkę.
- Si es por amor- zgodziłam się.
- I dobrze.- Violetta uśmiechnęła się drwiąco, po czym odeszła. 
Przez głupią umowę z Y-mix'em musimy udawać koleżanki. Bardzo mnie to wkurza! Nienawidzimy się i nawet tak dobra aktorka jak ja, nie potrafi zagrać przyjaźni z tą idiotką! Postanowiłam przestać o niej myśleć. Ruszyłam do sali muzycznej na zajęcia z Beto. 
- Cześć dzieci!- krzyknął, a z rąk wypadły mu różne nuty i partytury. 
- Dzień dobry- odpowiedzieliśmy. 
- Dzisiaj Pablo ma jakieś super ważne ogłoszenie. Idźcie do niego, a potem wróćcie na zajęcia. Będziemy ćwiczyć grę na gitarze- powiedział. 
Pokiwaliśmy głowami i posłusznie udaliśmy się do auli. Dyrektor akurat tłumaczył coś swojej grupie.
-Witajcie. Usiądźcie- uśmiechnął się na nasz widok, po czym wskazał na różnokolorowe krzesła. Wszyscy usiedli. Wszyscy oprócz mnie. Zabrakło miejsc! Oparłam się więc o drzwi. 
- Dobrze. Dzisiaj jest z nami gość specjalny, który przyleciał z Włoch. Powitajcie zwycięzcę Y-mix'u... Federico!
Na dźwięk imienia chłopaka zadrżałam. Wypełniła mnie złość. Mówił, że wrócił dla mnie! Nie wspominał nic o Studiu! Powiedział, że zaopiekuje się Lady! Znowu mnie okłamał.
- Cze...- zaczął, ale nie skończył. Nagle do sali wbiegł mój Golden.
- Jaki słodziak!- pisnęła Francesca.
- To mój- mruknęłam.
- Fede!- krzyknęła Violka rzucając się chłopakowi na szyję.- Tak dawno się nie widzieliśmy!
- Viola! Dusisz!- wychrypiał.
Dziewczyna ani myślała go puszczać.
- Oj, przestańcie już- westchnęłam biorąc Lady na ręce. 
- Lu, przecież tyle się nie widzieliśmy- odparła Violetta z przekąsem.
- Rozumiem, tylko może nie okazujcie tego tak publicznie- warknęłam.- Wracam do domu. Wybacz, Pablo.
Dyrektor skinął głową. Zawsze rozumiał potrzeby uczniów.
- Idź. A reszta niech wraca na lekcje.
Uśmiechnęłam się blado i wyszłam ze Studia. Ruszyłam w stronę domu zgrabnie omijając paparazzich. 
            
Szczęście. Cierpienie. 
Radość. Ból.
Miłość. Nienawiść. 
Wszystkie te uczucia zmieszały się w jedno i co z tego powstało? Federico! Nie umiem jednoznacznie określić co do niego czuję. Wkurza mnie, robi mi się niedobrze na jego widok. A z drugiej strony chciałabym, żeby mnie zamknął w swoich ramionach i już nie wypuszczał. I jak tu mnie rozumieć?
Owinęłam się szczelniej kocem. Pogoda na dworze nie była za ciekawa. Drzewa uginały się pod naporem wiatru. Do tego przeraźliwie lało. Jedyne co mnie dziwiło to to, że nadal kilka osób niestrudzenie spacerowało. Nie rozumiałam takich ludzi. Po co się narażać na zdmuchnięcie? Nie lepiej siedzieć w domku, popijać kakao przed kominkiem i czytać romansidła bądź kryminały, tak, jak robiłam to ja?
- Lady!- zawołałam swojego psa. 
Po chwili wyrósł przede mną merdający ogonem szczeniak.
- Hau!- szczeknął wdrapując się na moje kolana.
- Przyniesiesz mi kapcie?- zapytałam.
Piesek od razu zeskoczył na ziemię i pobiegł do mojego pokoju. Nie minęły dwie minuty, a Lady już schodziła w moich fioletowych papciach na dół. Uśmiechnęłam się do Golden'a.
- Dziękuję- powiedziałam i założyłam kapcie.
Wstałam z wygodnego fotela i od razu moje ciało przeszyło zimno. Mimo wszystko ruszyłam w stronę kuchni, by zaparzyć sobie herbatę. Nagle po domu rozległ się donośny dźwięk dzwonka. Przystanęłam. Kto normalny, z naciskiem na normalny, przychodzi do kogoś w odwiedziny w taką pogodę? Stałam tak przez chwilę, póki z otępienia wyrwał mnie kolejny natarczywy dzwonek do drzwi. Przełknęłam głośno ślinę. Musiałam otworzyć. Od razu w głowie zaroiło się od czarnych myśli.
Nie no, Lu. Gdyby to był złodziej lub kryminalista pewnie by nawet nie zadzwonił, skarciłam się w myślach.
Powoli skierowałam się w stronę drzwi. Kiedy byłam już pod nimi, zaczęłam się naprawdę denerwować. Przezwyciężyłam jednak strach i otworzyłam je szeroko. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam tam delikatnie przestraszonego i mocno zmokniętego Federico.
- Fede- wyszeptałam i wtuliłam się w niego. Przez ostatnie minuty straszliwie się bałam. Prawie dostałam zawału.
- Lu, przepraszam, że cię przestraszyłem- powiedział trochę zdezorientowany.
- Proszę, wejdź.- Oderwałam się od niego i wskazałam gestem, żeby wszedł. 
Kiedy siedzieliśmy już w salonie, popijając herbatę, Federico wyjaśnił mi cel swojej wizyty.
- Chciałem z tobą porozmawiać. Wiesz, nie dokończyliśmy naszej porannej rozmowy- powiedział.
- Wiem- przytaknęłam.- Może najpierw mi wyjaśnisz: dla kogo czy dla czego* wróciłeś?
- Ech, Lu. Zawsze wiedziałaś jak dobrać pytania, żeby kogoś wkurzyć.
- No słucham.- Upiłam łyk herbaty.
- Od kiedy wyjechałem do Włoch myślałem tylko o tym, jak do ciebie wrócić. Niestety byłem związany kontraktami z Y-mix'em. Nie mogłem wrócić. Dopiero teraz Y-mix mnie tu ściągnął, ale wróciłem dla ciebie. Nie mam zamiaru ponownie wyjeżdżać na inny kontynent. Kontrakt wygasa za tydzień. Mogę podpisać nowy albo zakończyć współpracę. Jak myślisz, co zrobię?
- Podpiszesz nowy- powiedziałam pewna siebie.
- Słucham, co?
- Podpiszesz nowy- powtórzyłam spokojnie.- Zrobisz to, bo ja ci tak każę.
- Dlaczego, Lu?- zapytał.
- Nie możesz zmarnować takiej szansy.
- Już jestem sławny. I wiem, że to nie dla mnie. 
- Podpiszesz- uparcie trwałam przy swoim.
- Nie zrobię tego tobie- odparł.
- Fede, ja wiem, jak to jest być związanym kontraktem- tu skrzywiłam się na wspomnienie reklamy karmy dla świń- dlatego też wierzę, że wróciłeś tu dla mnie za pośrednictwem Y-mix'u. Ja jednak nie rzucam ci się na siłę jak Violetta. Ja nadal trochę cię nienawidzę. Pozostawiłeś w moim sercu ogromną ranę, która jeszcze się nie zasklepiła. Nie ma po co tworzyć kolejnej. Wyjedziesz znowu, poznasz kogoś i będzie super. Mam tylko nadzieję, że zaprosisz mnie na ślub- powiedziałam.
- Lu, jak mam ci wyjaśnić, że nie podpiszę kolejnego kontraktu?! Proszę, powiedz jak!
- Fede, podpisz go- rzekłam nadal spokojnym tonem.
- Wiesz co? Z tobą nie da się rozmawiać- oznajmił, po czym ruszył do wyjścia. 
Schowałam głowę między kolanami i pozwoliłam łzom spływać po moich policzkach. Niby go nienawidziłam, ale tak naprawdę czułam, że Go kocham. Że cieszę się, kiedy Go widzę. Cierpię, gdy nie ma Go przy mnie. Cała nienawiść do Niego wyparowała i zastąpiła ją miłość. Z miłości chciałam, żeby podpisał kontrakt. To dla Niego ogromna szansa! Teraz może stać się naprawdę sławny, a nie tak jak teraz, że kojarzy go zaledwie garstka ludzi. Może dawać koncerty, może nawet grać w filmach. Wystarczy tylko, że podpisze ten głupi kontrakt! 
Sęk w tym, że ja myślałam o Nim, a on o mnie. Ja chciałam, żeby wyjechał, bo tak będzie dla Niego lepiej. A On nie chciał, bo nie chciał, żebym cierpiała. Głupia jestem, że zauważyłam to dopiero, kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
Zerwałam się szybko z kanapy i wybiegłam z domu nie zakładając na siebie nawet kurtki. Zauważyłam oddalającą się sylwetkę Federico. Krzyknęłam, ale był za daleko, żeby usłyszeć. Zaczęłam biec w jego stronę. Raz nawet upadłam i zanurkowałam w kałuży. Nic jednak mnie nie zrażało. Dalej biegłam w stronę Federico. Kiedy byłam od niego już o kilka kroków zaczęły opuszczać mnie siły.
- Fede!- zawołałam po raz ostatni.
Chłopak zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Spojrzał na mnie smutno. Podeszłam do niego.
- Lu, co ci się stało?- zapytał, kiedy zauważył moje brudne ubranie.
- Upadłam na kałużę- wyjaśniłam.- Ale nie o to chodzi. Myślałam tylko o tobie. Nie chcę, żebyś podpisywał ten kontrakt, lecz tak będzie dla ciebie lepiej.
- Dla mnie tak. Dla ciebie nie- powiedział.- Lu, ja tego nie podpiszę.
- Dlaczego? To wielka szansa. Mną się nie przejmuj, moje życie już i tak legło w gruzach, kiedy wyjechałeś.
- Dlatego nie mam zamiaru ponownie wyjeżdżać. I kocham cię, Lu. Kocham cię i nie mam zamiaru wyjeżdżać!- krzyknął.
W moich oczach zakręciły się łzy wzruszenie.
- Fede, ja...
- Nic nie mów.- Położył mi palec na ustach, a ja się uśmiechnęłam.- Nie musisz mówić, że mnie nienawidzisz i jestem najgorszym idiotą na świecie- zaśmiał się.
- Wcale nie. Może i jesteś idiotą, ale moim idiotą- odparłam i przytuliłam się do niego mocno. 
On podniósł mój podbródek i musnął moje usta. I był to z pewnością najlepszy pocałunek w deszczu.
___________________________
*dla czego- to nie błąd. Owszem 'dlaczego' pisze się razem, ale tutaj chodziło o dla czego. Jak dla kogo. Wiecie nie chodzi tu o osobę tylko o 'coś'. Ja i te moje wytłumaczenia xD. 
___________________________
Przychodzę do Was z II częścią OS o Fedemile. Muszę przyznać, że mi się nawet podoba XD. Jakoś fajnie mi się to pisało. A i dlatego też nie jest krótki! Liczy aż 2410 wyrazów. WOWXD! To chyba mój rekordXD.
Dobra, bez przynudzania. 
Martwi mnie to, że mamy ponad tysiąc wyświetleń i pod ostatnimi trzema notkami nie pojawił się ani jeden komentarz. Dlatego też nie zacznę pisać OS o Naxi póki nie pojawi się tu chociażby jeden komentarz. Nie wiem jak Tina♥, bo to tylko mój wymóg. Trochę mi głupio to pisać, ale naprawdę martwi mnie brak komentarz ;-;. Nie podoba Wam się to co piszemy, czy jak?
Już kończę i opinię zostawiam Wam;).
NASTĘPNY OS OPUBLIKUJE TINA♥. BĘDZIE ON O LEONETTCIE:*
Pozdrawiam,
~Vanill♬ ❤♬
______________________________________________________

środa, 12 marca 2014

One shot ~ A ja się w tobie zakochałam... I/II

ZANIM PRZECZYTASZ ...
Zmieniłam imiona niektórych ludzi, ale to dlatego, że to MOJA historia. Nie zmienili się tylko główni bohaterzy . :) MIŁEGO CZYTANIA !

Ally Dawson chodzi do zwykłego liceum, ma zwykłe przyjaciółki, wszystko jest takie zwykłe. Lecz pewnego dnia zjawia się nowy chłopak, który dla Ally staje się kimś więcej niż tylko "tym nowym".
***
Wtorek, zwyczajny dzień, zwyczajna lekcja. Ally siedziała właśnie ze swoją najlepszą przyjaciółką, Roxy, na lekcji matematyki.
- No więc, to jest... Jak ty tam masz na imię? - zapytał pan Andrew, uwielbiamy przez uczniów nauczyciel matmy.
- Austin - przedstawił się chłopak.
- No tak. To jest Austin, wasz nowy kolega. Mam nadzieję, że będziecie dla niego mili i pomożecie mu oswoić się z nową szkołą - powiedział nauczyciel, po czym zwrócił się do nowego: - Możesz usiąść.
Austin oblepiony oczami wszystkich uczniów, zajął miejsce obok Barta.
***
Następnego dnia na godzinie wychowawczej ( oczywiście ich wychowawcą był pan Andrew ) nauczyciel miał dla uczniów wspaniałą wiadomość.
- Zrobimy mega spektakl! Będziecie na nim śpiewać różne hity, na przykład Bridgit Mendler, a także ... Napiszecie swój własny kawałek! Wyznaczyłem do tego Austina, bo słyszałem, jak śpiewa. Pomoże mu w tym Ally.
Wszyscy zaczęli klaskać, a ja i Austin wymieniliśmy spojrzenia.
Przygotowania ruszyły migiem! Od razu po szkole Ally zaprosiła nowego kolegę do swojego domu. Siedzieli w pokoju i wymieniali pomysły.
- Może coś o przyjaźni? - zaproponowała dziewczyna.
- Tak, o tym najlepiej napisać - zgodził się chłopak.
Ally podeszła do swojego pianina i zaczęła grać melodię, która pierwsza wpadła jej do głowy.
- Ej, to było dobre - pochwalił ją Austin. - Może to wykorzystamy?
- Pewnie!
Chłopak dosiadł się do niej.
- Mam pomysł. Moglibyśmy napisać o tym, że na przyjaciela zawsze można liczyć. Że nigdy cię nie zawiedzie, że pomoże ci, poda ci dłoń. Będzie dla ciebie jak szalugi na titanicu, będzie jak spadochron podczas skoku z samolotu...
- Jesteś boska!
Nastała wtedy niezręczna cisza. Takie wyznanie?! Ally jeszcze nigdy nie miała chłopaka tak na serio. No, był Casper... Ale co to była za miłość? Nie gadali, nie spędzali razem czasu, pewnie ten zwracał uwagę tylko na jej urodę. Bo, trzeba przyznać, Alls to ślicznotka.
- Dobra, to może tak? - przerwał ciszę Austin. -  Na przykład.. Zainspirujmy się tym, co przed chwilą powiedziałaś. Może... Kiedy będziesz chciał płakać, będę twoim ramieniem?
- Dobre, dobre! - przyznała ślicznotka. - A może "Jak będziesz chciał latać, będę twoim niebem"?
- To jeszcze lepsze.
I tak wymieniali swoje pomysły, aż powstała piosenka.
- Dobra, zagraj jeszcze raz, a ja zaśpiewam - zarządził przystojniak, a Ally posłuchała go. - Jeśli chcesz płakać, będę twoim ramieniem,Jeśli chcesz się śmiać, będę twoim uśmiechem,Jeśli chcesz latać, będę twoim niebem,Będę wszystkim czego potrzebujesz.Jeśli chcesz się wspiąć, będę twoją drabiną. Jeśli chcesz biec,będę twoją drogą. Jeśli potrzebujesz przyjaciela, nieważne kiedy,Będę wszystkim czego potrzebujesz. Możesz przyjść do mnie.
Dziewczyna zachwyciła się głosem swojego kolegi. Był fantastyczny!
- Świetnie śpiewasz - pochwaliła go.
- A ty świetnie grasz. Chociaż przypuszczam, że też świetnie śpiewasz... Zaśpiewasz? Proszęęę!
- Dobra, bo jeszcze się popłaczesz - zażartowała dziewczyna po czym zaczęła śpiewać ich nową piosenkę.
Austinowi aż szczęka opadła.
- Ej, ty, żyjesz? - zapytała Ally gdy skończyła i machała chłopakowi rękoma przed twarzą.
- Tak, tak... Ale ty... Masz ogromny talent! Czemu cię wcześniej nie widziałem w X-Factor czy Mam talent? Dziewczyno!
- Czyli ci się podobało?
- Tak, i to bardzo.
Wtedy nastała cisza. Nikt nic nie mówił, aż wreszcie oni przybliżali się do siebie ...
- Córcia, słuchaj... - nagle do pokoju wpadła mama, a Ally i Austin poderwali się na równe nogi. - Yyy... Przeszkadzam?
- Nie. Tak - powiedzieli w tym samym czasie.
- Chciałam tylko powiedzieć, żebyś wyłączyła piekarnik wpół do piątej, bo mnie nie będzie w domu. Okej?
- Okej.
Mama wyszła.
Austin zaczął się śmiać, a potem zaraz po nim i Ally.
- Weszła gdy właśnie mieliśmy... - zaczęła Alls.
- Właśnie! - roześmiał się Austin. - To ja już będę leciał. Papa.
Pocałował Ally w policzek (co wywołało u niej dreszczyk emocji) i wyszedł. Alls opadła na łóżko. Czy podoba jej się Austin? Proste! Gdyby jej się nie podobał, to czy by przy każdym jego dotyku chciała wykrzyknąć "KOCHAM CIĘ!"?
***
No i tak. Dzisiaj przedstawienie. Ally grała tak jakby główną rolę - to ona śpiewała część piosenek. Oczywiście jeśli chodziło o duety, podzieliła to zadanie z Austinem.
Rano Allyson strasznie się denerwowała. Ubrała się w sukienkę - góra kwiecista, a dół czarny - i uczesała. Wyglądała nieziemsko!
Potem dotarła na miejsce. I wreszcie musiał pojawić się problem. Ale w czym? Wydawało się, że wszystko jest dobrze - wszyscy wiedzieli, jaka jest ich rola, pamiętali teksty piosenek, scena była gotowa... Ale Ally musiała coś wyrządzić. Przećwiczyła się i nie mogła wydobyć z siebie głosu! Wszyscy strasznie się denerwowali i kazali jej milczeć.
- Jak to się w ogóle stało? - zapytała zdenerwowana Kelly.
- No bo... - zaczęła Ally.
- Nie mów! - upomniała ją przyjaciółka. - Jeju, czy ty jesteś niepoważna?
- No...
- Nie mów!
- To nie pytaj! - wymsknęło się dziewczynie.
Kelly spojrzała na nią morderczym wzrokiem.
- Spróbuj może coś zaśpiewać? - zaproponowała Roxy. - A ty się tak nie zachowuj.
Ally zaczęła śpiewać "Hurricane". Wychodziła jej dobrze, ale przy refrenie dziewczyna zrezygnowała. Dźwięki były za wysokie.
- No to już po nas - stwierdziła Roxy i wyszła.
 Po kilku minutach przedstawienie się zaczęło. Przyszła mama Ally - Anna ze swoją córką Mayą.
Wszyscy bali się, że Ally nie pociągnie tych wysokich dźwięków w refrenie ... Ale ku ich zaskoczeniu - udało się! I przedstawienie mogło trwać dalej.
Wreszcie przyszedł czas na duet Ally i Austina. Stali już za kurtyną i czekali, aż pójdzie w górę. Chłopak widząc, że Allyson cała się trzęsie, ujął jej dłonie i uśmiechnął się ciepło. I wtedy przestała się stresować.
- A teraz - usłyszeli głos dochodzący zza kurtyny - wystąpi dwójka utalentowanych uczniów - Austin Moon i Ally Dawson!
Kurtyna poszła w górę.

W trakcie ich występu, kiedy para śpiewała do jednego mikrofonu, mama Ally powiedziała do swojej córki:
- Fajnie to zaplanowali, śpiewanie do jednego mikrofonu.
- To nie było w planie ... - mruknął chłopak obok nich. A tym chłopakiem był ... Casper! Widocznie zabolało go to, że Ally zakochała się w kimś innym.
Dlatego właśnie, cały załamany, pobiegł za kulisy, gdy tylko kurtyna poszła w dół. A co tam zobaczył? Coś, co niemalże go zabiło. AUSTIN I ALLY CAŁOWALI SIĘ. Casper od razu wybiegł z budynku. Jak ona mogła?! Była jego prawdziwą miłością. Z resztą wiedział, że ona też żywi go uczuciem. Dlaczego więc go tak zraniła? Co prawda rozstali się, nie udawało się im, ale mimo to nadal coś ich do siebie przyciągało.
Wróćmy jednak do Ally i Austina.
- Ja... - zaczęła Allyson kiedy już się od siebie oderwali.
- Świetny występ dzieciaki! Teraz będzie przerwa, możecie się napić i w ogóle... Świetna robota - pochwalił ich Andrew. To znaczy pan Andrew.
***
W poniedziałek, po przedstawieniu, Ally stała przy szafce i marzyła. O tym, żeby spotkać się z Austinem, jeszcze raz go pocałować.
- O czym tak myślisz? - z zamyśleń wyrwała ją Kelly.
Otworzyła swoją szafkę i wsadziła książki, po czym trzasnęła mocno drzwiczkami. Ally aż podskoczyła.
- Halo! - krzyknęła jej przyjaciółka. - O czym tak myślisz?
- No bo wiesz...
Wtedy dołączyła się do nich i Roxy.
- Hejka - przywitała się z nimi. - O czym gadacie?
- O niczym, właśnie Alls chce nam coś powiedzieć - wyjaśniła jej Kells.
- No bo wiecie... Wczoraj tuż po naszym duecie... To znaczy moim i Austina.
- Tak, tak, do rzeczy - poganiała ją Kelly.
- Pocałowaliśmy się - wyznała wreszcie dziewczyna, a jej przyjaciółki zaczęły piszczeć.
- No co ty! Nie mogę w to uwierzyć. Z nas trzech to ty jako pierwsza się z kimś pocałowałaś! Z chłopakiem! Z żywą duszą! - jarała się Kelly.
- Dobra, dobra, nie piszczcie tak. Było super. Pierwszy raz... I chyba go kocham - wyznała im brązowooka.
- Koniecznie musisz się z nim spotkać - poradziła jej Roxy.
- Racja - odparła na to Allyson z uśmiechem. - I zrobię to już teraz!
 Pewnym krokiem wyszła z szatni.
Długo szukała Austina, jednak znalazła go na korytarzu. Gadał z Casprem oraz Bartem.
- Mówiłem, że uda mi się ją zdobyć? - zapytał Austin. - A ty się mazałeś. Laska jest naiwna, wiadomo, że ciebie też nie kochała, tylko uwiodłeś ją.
- Słuchajcie - wtrącił się Bart. - Według mnie to głupie. Nie powinniście wykorzystywać Ally w ten sposób. Przecież prędzej czy później i tak się dowie, a to ją zrani. Nie można się tak bawić czyimś kosztem.
- Jejuuu, wyluzuj! Poza tym powiem tej idiotce, że niestety nie mogę z nią być, bo mama zabroniła mi się z kimkolwiek spotykać. Proste? Proste! - wyjaśnił Austin.
 Alls załamała się. Ona na serio zakochała się w Austinie, a on co? Założył się z kolegami!
- Ja jestem idiotką?! - krzyknęła, postanowiła wkroczyć w akcję.
- Ally ... - odparł zawstydzony Austin.
- Nie, nic nie mów. Jak tak można? Jesteś ... Porąbany! Słyszysz? Po-rą-ba-ny!
- Ale to nie tak!
- Wmawiaj sobie to. Ale ja dobrze wiem, co słyszałam.
Po tej "rozmowie" Ally pobiegła do domu. Tak, zerwała się ze szkoły. Z powodu chłopaka, w którym naprawdę się zakochała.
____________________________
To nie koniec ! Podzieliłam OS na 2 części. Spokojnie, będzie jeszcze happy endzik ! :) Dzisiaj nie byłam w szkole - ortodonta. Jutro mam klasówkę z przyrody :C Trzymajcie kciuki ! Poza tym wszystko dobrze ;) Mam do was też prośbę- polećcie bloga znajomym ! Ja i Vanill chcemy mieć troszkę więcej czytelników ;3
Next OS ( oczywiście mój ) dodam o Leonetcie. Mam pomysłek już nawet ! ♥
To tyle.
Papaa!!
~ Tina ♥ ~

wtorek, 11 marca 2014

PRZEPRASZAM !

Baarrdzoooo was przepraszam, że nie było długo OS :C Dodam jutro. Już zaczęłam , i szykuje się kolejne nudziarstwo -,- Ostatnio nie mam weny, przepraszam. Coś tam nabazgram, ale nie TAKIE coś.
I'M SORRY !!!
~ Tina ♥ ~ (Ta winna)

sobota, 1 marca 2014

One shot~ Przedstawienie

Odgarnęła czarne włosy za ucho i czekała na słowa dyrektora studio jak na wyrok. Od jednego zdania zależało jej ,,być albo nie być". Jeżeli po raz kolejny dostanie rolę drugoplanową załamie się. Głównymi gwiazdami zawsze były Violetta i Ludmiła. Po prostu zawsze. Natalia wiedziała nawet dlaczego. Obie przyjaciółki były popularne w całej szkole. No może nie w pozytywnym sensie. Większość uczniów nie przepadała za 'supernowami', dlatego zawsze omijano je szerokim łukiem. 
- Dobrze, jak doskonale wiecie kilka dni temu odbyły się castingi do przedstawienia. Naprawdę wszyscy świetnie wypadliście i jeżeli dostaliście rolę drugoplanową to niech to was tylko zmotywuje do dalszego działania i nie poddawania się- zaczął dyrektor. 
- Pablo, po co ta gadka. Powiedz po prostu, że główne role dostaliśmy ja, Vilu, León i Fede- przerwała mu Ludmiła.
- Co to za zachowanie, Ludmiło? Nie przerywa się komuś wpół zdania- upomniał ją dyrektor.
Gwiazda miała chyba zamiar coś dodać, ale powstrzymał ją Maxi. Chłopak, który też należał do ich paczki, a mimo wszystko był normalny. I to właśnie podobało się w nim Natalii. Był sobą i nie bał się mieć własnego zdania. Był człowiekiem, którym chciała być Naty. 
- Dobrze, więc główną rolę męską otrzymuje Maxi Ponte- ogłosił dyrektor.
Argentyńczyk wszedł na scenę i stanął dumny obok dyrektora. Natalia nie potrafiła odgadnąć dlaczego. Czyżby dlatego, że dostał główną rolę, czy dlatego, że wreszcie pokonał Wielkiego Leóna i Wspaniałego Federico? 
- A główną rolę żeńską dostaje...