wtorek, 29 kwietnia 2014

Notka organizacyjna [Vanill]

Hej!
Na początku chciałabym przeprosić, że od dawna nie dodałam OS, ale na razie nic nie napisałam:/. Może uda mi się w majowy weekend, więc w przyszłym tygodniu pojawi się na 100%.
Jeszcze raz przepraszam, że musieliście długo czekać, ale miałam kilka trudnych spraw do rozwiązania, dlatego wszystko się opóźniło.
To tyle.
~Vanill

piątek, 18 kwietnia 2014

One Shot ~ A ja się w tobie zakochałam... II/II

Ally przez kilka dni nie przychodziła do szkoły. Była zła na Austina za to, że ją tak strasznie oszukał, ale i smutna, za to, że naprawdę pokochała chłopaka. Miała kompletny mętlik w  głowie. Razem tworzyli piosenkę, razem ją zaśpiewali, a do tego pocałowali się. To wszystko wydawało się ze strony blondyna takie szczere, a było tak naprawdę jednym wielkim kłamstwem.
Mijały dni, tygodnie, do Allyson dobijali się jej przyjaciele, rodzina, ale nikomu nie otwierała. Wszyscy grozili jej, że wyważą wreszcie drzwi od jej pokoju, ale wtedy tymbardziej nie zwracała na nich uwagi.
Mama Ally opowiadała mamie Barta, jak to dziewczyna okropnie znosi to "rozstanie".
- Nic, tylko leży i płacze. A czasami włącza muzykę na całą parę i leży. Jak wychodzi, to tylko do łazienki, ale tak, żeby nikt jej nie widział. Nie wiem, jak ona tam wytrzymuje bez jedzenia... Nikomu nie otwiera, nie odpowiada... Nawet nie wiem, czy żyje - żaliła się kobieta koleżance.
- Słuchaj, Bart tam może do niej wejść, w końcu przyjaźnią się od pierwszej klasy podstawówki - zaproponowała matka Barta.
- No nie wiem...
Wtedy w drzwiach od pokoju Ally zaskrzypiał kluczyk w zamku, po czym wyszła zalana łzami dziewczyna, z rozmazanym tuszem, ubrana w szare dresy i za dużą jak na nią bluzę.
- Dzień dobry - wykrztusiła z siebie ledwo i ruszyła do łazienki.
Obie matki wymieniły współczujące spojrzenia. Dziewczyna wracając, wzięła sobie z kuchni jabłko i zamknęła się w pokoju.
- Sama widzisz - kontynuowała rozmowę rodzicielka Allyson - jest źle.
- No tak... Ale Bart na pewno jakoś da radę się tam dostać i ją pocieszyć. Uwierz mi.
- Dobra, to przyjdź z nim jutro.

Następnego dnia nic się nie zmieniło - dziewczyna nie miała zamiaru wstawać do szkoły, w sumie to nawet nie musiała wstawać - całą noc nie zmrużyła oka. Około godziny piętnastej przyszedł Bart ze swoją mamą. Wziął ze sobą spinkę - wsuwkę i delikatnie otworzył nią drzwi od pokoju Ally. Ta grała na pianinie strasznie smutną melodię. Po chwili zaczęła śpiewać utwór Seleny Gomez "Love will remember" (tł. miłość będzie pamiętać). Miała przecudowny głos, według chłopaka, z resztą jak zawsze.On od początku był przeciw temu zakładowi chłopaków. Lubił Ally i nie chciał, żeby cierpiała. Zapewne teraz, czytając to, myślicie, że Bart się w niej zakochał? Otóż nie, kiedyś próbowali być razem, ale nic z tego nie wyszło. Jednak i tak są teraz najlepszymi przyjaciółmi.
Gdy Allyson skończyła śpiewać, Bart zaczął bić jej lekko brawo. Dziewczyna aż podskoczyła ze strachu, a gdy sie odwróciła, ujrzała jakby nowe życie. Kogoś, dla kogo warto oderwać się od łóżka i porozmawiać - szczerze i długo. Chociaż tak myślała, udawała kogoś innego.
- Nie musiałeś przychodzić - powiedziała.
- Wiem, że i tak sądzisz inaczej. Znam cię. Nie chcę, żebyś cierpiała przez tego gówniarza - odparł na to brunet.
- Tyle że ja o tym wiem. Nikt nie chce, żebym cierpiała, jednak nikt tego nie zmieni. Austin - ledwo wykrztusiła z siebie jego imię - mnie okłamał. Zranił, oszukał. I nigdy się nie zmieni.
Chłopak długo zwlekał, czy powiedzieć o tym, co się dziś stało, czy nie. Wreszcie postanowił wydać z siebie głos.
- Słuchaj... - zaczął. - Dzisiaj słyszałem, jak Austin rozmawiał z Casprem. Powiedział, że na początku to był tylko zakład, ale potem on się w tobie zakochał i ...
- Nie chcę tego słuchać. Nie pamiętasz może, jak wyzwał mnie od idiotki? Od łatwowiernej do tego?
- Nie powiedział, że jesteś łatwowierna - podważył jej wypowiedź chłopak.
- Łatwowierna, nie łatwowierna, naprawdę mam to gdzieś. Bart, on mnie zranił. I to mocno.
- Wiem, bardzo dobrze o tym wiem... I nie wiem, jak cię pocieszyć, przez co czuję się okropnym przyjacielem. Może mi coś doradzisz?
- Po prostu mnie przytul i nie puszczaj.
Bart zrobił to, o co prosiła dziewczyna. Przytulił ją do siebie bardzo mocno i nie zamierzał puszczać przez długi czas.

Ta rozmowa podniosła trochę Ally na duchu, więc postanowiła następnego dnia iść do szkoły. Co prawda bała się tylko jednego - spotkania właśnie z nim. Z tym, co zranił jej serce. Z tym, którego imienia nie potrafiła z siebie wydusić. Jednak postanowiła wrzucić na luz i nie przejmować się nim.
Wreszcie rozbrzmiał dzwonek, co oznaczało początek matmy.
W drodze do klasy Ally wpadła na Austina. Ni stąd, ni z owąd powiedziała:
- Kocham cię. Bądź ze mną.
W głębi duszy właśnie to chciała powiedzieć.
- Słuchaj... Ja się umówiłem już z Kelly - odpowiedział zmieszany chłopak i wszedł do klasy.
Odrzucił ją. Umówił się z Kelly, jej pseudo przyjaciółką.

I stała tam. Na oczach całej klasy, oraz nauczyciela. Tak, odpowiedź przy tablicy  z matmy.
- No dalej, oblicz ten x.
Niby takie proste, ale ona cały czas miała w głowie Austina.
- Siadaj, jedynka.
Usiadła na swoje miejsce, a w jej oczach pojawiły się łzy. Sama nie wie, z czego: z tej jedynki, czy z tego, że on mnie nie chce. "Dam radę" - mówiła sobie w duchu. I rzeczywiście. Nie rozpłakała się. Za to była nieprzytomna na całej lekcji. Nic nie słyszała.Widziała przed sobą tylko Austina, mówiącego "Teraz ja nie chcę. Wiesz już, jakie to uczucie, kiedy sympatia cię odrzuca."
- Ally, coś nie tak?
- W porządku.
- Jesteś blada... Może idź do łazienki?
- Dobrze.
Wyszłam. Tam przez całą lekcję płakałam. Powód? AUSTIN.(?)

Gdy Ally wróciła do domu, znowu zamknęła się w swoim pokoju. Teraz był to dla niej nie zwykły pokój, tylko schronienie, azyl. Opadła na łóżko, ale długo na nim nie poleżała, bo z  jej telefonu wydobył się dźwięk przychodzącego SMS-a.
Od: Austin
Okłamałem cię. Nie umówiłem się z Kelly, po prostu zrozumiałem, że nie zasługuję na ciebie po tym, co ci zrobiłem...
Do: Austin
To ja przepraszam. Nie powinnam tego mówić... Zapomnijmy i bądźmy przyjaciółmi.
Od: Austin
Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem :( Liczyłem raczej na "Kocham cię, bądźmy razem."
Do: Austin
Słuchaj, kocham cię, ale nie wiem, czy jestem w stanie ci zaufać po tym, co mi zrobiłeś.
Od: Austin
W pełni cię rozumiem... Ale może zmienisz zdanie... Przyjdziesz proszę do parku? Dosłownie na pięć minutek.
Do: Austin
Okej... Ale oby to nie była jedyna strata czasu. Zaraz będę.
Dziewczyna zrobiła sobie na nowo makijaż, przebrała się i ruszyła. Idąc poszczególnymi alejkami parku, rozmyślała o... W sumie o czym? O Austinie, o jedynce, o... O WSZYSTKIM?
Ally zauważyła na jednej z ławek Austina z gitarą. Przysiadła się do niego.
- Dziękuję, że przyszłaś - powiedział.
- Masz pięć minut - odpowiedziała surowo dziewczyna, więc chłopak zaczął grać i śpiewać.
Słysząc te słowa chłopak wzdrygnął się. Czy zdąży to wszystko przekazać Ally w zaledwie pięć minut? Postanowił więc nie tracić więcej czasu i zaczął grać i śpiewać.
"I think about you
Every morning when I open my eyes
I think about you
Every evening when I turn off the lights
I think about you
Every moment every day of my life
You're on my mind all the time, it's true
I think about you, you you, you you"
Potem nastała głucha cisza. Ally zakręciły się łzy w oczach. Zrozumiała, że nie wiem jak bardzo chciałaby o nim zapomnieć, i tak jej się nie uda, bo to prawdziwa miłość. A tej prawdziwej nikt nie zepsuje. Poza tym ta prawdziwa przychodzi tylko wtedy, kiedy jej nie szukamy, kiedy nie mamy o niej pojęcia. Najpierw nie ma, a później zjawia się niespodziewanie, w momencie, w którym za żadne skarby nigdy nie pomyślelibyśmy o tym, że może przyjść.
- Austin, ja... - przerwała ciszę Allyson.
- Nic nie mów. Po prostu chodź tu.


Jak widać, miłość to coś, co przechodzi próby, porażki, wzloty i upadki. To się nazywa prawdziwa miłość.




_____________________________________________________________
Wyjątkowo szybko ten one shot :) Według mnie jest super super superaśny ! Dziękujemy wam za komentarze, których choć nadal jest mało, jest ich już troszkę więcej ;) Za pomoc dziękuję mojemu staremu pamiętniczkowi, w którym kiedyś napisałam taki fragment o mnie i o kimś, ten z tą odpowiedzią przy tablicy. Kocham cię mój stary pamiętniku :)
DFDF.jpg
Właśnie to małe różowe coś skrywało takie cudeńko *_*
Proszę oczywiście o komy, ale nie "Super czekam na next" ,tylko bardziej rozwinięte :)
WESOŁYCH ŚWIĄT !
~ Tina ♥ ~

PS. Przeczytajcie ostatni OS Vanill, czeka na komentarze ! :)

wtorek, 15 kwietnia 2014

ONE SHOT~ ,,Dlaczego ty się we mnie zakochałeś?" I/II

Przychodzę ze spóźnionym partem o Naxi. Wybaczcie, że jest dzisiaj, a nie było go już w sobotę;x.

Mówią, że gdy rodzi się człowiek, jego dusza rozbija się na wie części. Życie polega właśnie na odnalezieniu drugiej połówki, połówki własnego serca.


 Ona - szanowany inżynier. Jej kariera zaczęła się skromnie. Jednak teraz jej zdjęcie można znaleźć w każdym miesięczniku dla biznesmenów.
 On - wiecznie zapracowany fotograf. Jego zdjęcia cieszą niejedno oko, a według niektórych ma wrodzony talent. Mimo wszystko ostatnimi czasy jego kariera zawisła na włosku.
Co się stanie, gdy ta dwójka się spotka? Miłość czy nienawiść? A może w ogóle inne uczucie?

niedziela, 6 kwietnia 2014

One shot ~ Zły sen.

ZANIM PRZECZYTASZ...
One shot jest pisany z perspektywy Martiny. 
Ruszają nagrywania do Violetty 1, ale historia będzie taka, jak w Violetcie 2, i aktorzy też będą tak wyglądać, czyli 2 sezon jest tutaj jako pierwszy. :)

*************************

Siedziałam razem z Candelarią i Lodovicą na plaży.
- Ale super, że będziemy razem grały w Violetcie! - powiedziałam.
- No! Według mnie możemy już zaczynać. Chyba wszystko jest gotowe - stwierdziła Cande.
- Nie, jeszcze nie obsadzili nikogo na rolę Leona, tego gostka co Violka się w nim zakocha - odparła Lodo.
- No tak... - zamyśliłam się. - A nie mają nam dzisiaj tego gostka przedstawić? - odparłam po dłuższej chwili.
- Tak! Zupełnie zapomniałam - przyznała Candelaria.
Wyjęłam telefon z obudową z wieżą Eiffla (muszę przyznać, mam słabość do takich słodziutkich obudów) i spojrzałam na godzinę. Zegar wskazywał dwunastą trzydzieści sześć.
- Chyba musimy się zbierać - powiedziałam dziewczynom. - Chodźcie, żeby się nie spóźnić.
Zebrałyśmy swoje rzeczy i poszłyśmy. Przez drogę gadałyśmy o postaciach, które mamy grać w serialu, w czym jesteśmy do nich podobne i co nam się w nich podoba. Szczerze mówiąc, z nimi i z Mercedes zaprzyjaźniłam się najbardziej.
Szłyśmy i szłyśmy plażą, aż nagle minęłyśmy jednego gościa, otoczonego pannami.
- No i tak właśnie dostałem rolę w serialu - powiedział.
Wtedy wszystkie dziewczyny zaśmiały się i zatrzepotały rzęsami, i zaczęły się kłócić, która ma z nim być w związku.
- Och, kochane. Tydzień ma siedem dni. Dla każdej starczy czasu.
One znowu się zaśmiały. Chłopak popatrzył na nas, a my stałyśmy jak te słupy.
- Ej, laski, może się dołączycie? - zapytał.
- Nie, dzięki - odpowiedziałam za nas trzy i poszłam, ale ten natręt nas dogonił.
- Wiecie, wyglądacie super. Macie ochotę na małe co nie co z Jorge?
A więc ma na imię Jorge. Fakt faktem, przystojny jest, ale nic poza tym. Zwykły pusty koleś, który uważa się za najlepszego na świecie.
- Nie, spieszymy się na plan - poinformowała go Lodo.
- Na plan? Aktorki? - zapytał, idąc za nami.
- Tak, ale odczep się już, co? Nie mamy czasu - powiedziała Cande, po czym zaczęłyśmy iść szybciej.
- Czekajcie, ale w jakim serialu gracie?! - krzyknął do nas.
Zingorowałyśmy go i szłyśmy dalej.
- Matko, co za typ - westchnęłam.
- Właśnie! "Czy macie ochotę na małe co nie co z Jorge?" - Candelaria naśladowała tego typka, a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
***
Czekaliśmy, aż Sergio przedstawi nam nowego członka naszej ekipy - gościa, który miał zagrać Leóna. Lecz on tylko gadał, i gadał, i gadał, i gadał tak już od dwóch godzin. Na serio, liczyłam na stoperze.
- Podsumując: mam nadzieję, że zaprzyjaźnicie się z nim - zakończył, a ja zatrzymałam stoper i powiedziałam:
- Dwie godziny, pięć minut i pięćdziesiąt dziewięć sekund. Dłużej niż jak mnie przedstawiał!
Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Dobra, dobra, śmiechy, hihy, a Jorge nadal w innej sali - powiedział Sergio.
Chwila, chwila... Jorge?! Oby to nie był...
Nie dokończyłam tej myśli, bo ku naszym oczom pojawił się TEN KOLEŚ! Ten typ, co chciał się z nami zabawić!
- Hej, jestem... Ach, ja was znam! - odparł i obrzucił mnie, Cande i Lodo wzrokiem. - Wracając... Jestem Jorge, jestem boski. Rozumiecie?
Wszystkich zdziwiło zachowanie nowego członka naszej ekipy, ale nie nas. My go przecież "znałyśmy". A dlatego, że inni nie, ze zdziwieniem wolno pokiwali głowami.
***
Praca z Leonem była naprawdę trudna. "Czekaj, chyba włosy mi się zagmatwały" - musieliśmy przerwać scenę. "Co? Twój tekst przecież brzmi inaczej!" - musieliśmy przerwać scenę. "Stop! Za dużo światła, moja cera się psuje, a chyba nie chcecie, żebym wyglądał jak jakiś pokraka?!" - musieliśmy przerwać scenę. Mogłabym podać dokładnie osiemset dwa powody, ale szkoda marnować czas. Ale w końcu nagraliśmy prawie cały sezon, został tylko ostatni osiemdziesiąty odcinek. Miałam się wtedy z nim pocałować. Nie chciałam, ale dobra aktorka musi umieć postawić się nawet w najgorszej sytuacji. A więc kręciliśmy tą scenę, jak śpiewamy piosenkę "Esto no puede terminar". Ale gdy zbliżaliśmy się do siebie, w ramach pocałunku, on powiedział:
- Co to ma być?! Nawet nie raczyliście jej wycisnąć tego okropnego pryszcza!
Wtedy nie wytrzymałam.
- Wiesz, kim ty jesteś?! Jesteś kompletnym, zadufanym w sobie idiotą! - wybuchnęłam. -  Liczysz się tylko ty, tak? Oczywiście, przecież on jest idealny! Ale ponoć jesteś aktorem, tak? W takim razie wiedz, że w scenariuszu stoi tak, że mamy się pocałować! Więc mnie całuj idioto! Chcę tego pocałunku jak nic innego, wiedziałam, że jest w tobie choć odrobinka dobra, chciałam cię pocałować, chciałam cię przytulić, chciałam się do ciebie zbliżyć... I dostrzegałam w tobie to dobro. A ty co?! Zwracasz uwagę na jakiegoś małego pryszcza! Całuj mnie i już. Całuj mnie.
Przyciągnęłam do siebie Jorge i pocałowałam. Pocałunek trwał bardzo długo, ale ja nie zwracałam na nic uwagi. On też mnie całował, a to był najlepszy pocałunek w moim życiu. Po chyba minucie oderwaliśmy się od siebie, a wszyscy bili brawo.
- Ko... -  zaczęłam, ale przerwał mi reżyser.
- Okej, kręcimy od nowa! - krzyknął. - Iii... Akcja!
Wtedy wszystko poszło idealnie. Piosenka, a potem pocałunek...
***
Siedziałam w moim pokoju hotelowym. Jutro lecieliśmy do swoich domów, mieliśmy wolny miesiąc. To znaczy ja miałam tonę wywiadów, bo wyciekły zdjęcia i filmiki mojego wybuchu do Jorge. Teraz cały świat wie, że jesteśmy parą. Nie wiem, jak mogłam zakochać się w kimś takim. Ale na serio, w jego oczach dostrzegałam coś, czego nie mogłam rozgryźć. Jakiś tajemniczy blask, który powodował, że nagle się wyłączałam, nie myślałam o niczym. Po prostu.
Do pokoju wszedł Jorge.
- Hej - powiedział i usiadł koło mnie. - Muszę ci coś powiedzieć.
- Wyglądasz jakoś tak... Poważnie - zlękłam się. - O co chodzi?
- No bo ja... Ja nie jestem taki, jak myślisz... I jak wszyscy myślą.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Ja się tak zachowywałem, bo... Chciałem ci się przypodobać. Wyglądałaś mi na dziewczynę, która daje się porywać, i myślałem, że jak rzucę taki tekst to cię zwodę... I to nie działało. Potem te zgrywy na planie... Chciałem ci pokazać, że jestem najlepszy. Ale to też nie działało... W ogóle, cały ten czas spędzony z tobą minął jak sekunda. Niby kilka miesięcy... Ale blask w twoich oczach był taki tajemniczy... Po prostu wtedy się wyłączałem, nie myślałem o niczym.
Przytuliłam się do niego mocno.
- Obiecuj, że nigdy mnie nie zranisz - powiedziałam.
- Obiecuję.
Leżeliśmy tak, przytuleni do siebie.

***
 Dzisiaj udzielałam wywiadu wraz z Jorge. Program, w którym udzielaliśmy owego wywiadu był bardzo wpływowy, oglądały go miliony ludzi na całym świecie. Był to program U-Mix, czyli taki, który co tydzień w piątek podsumuje pięć odcinków "Violetty".
- Więc tak, mówisz, że kochasz Jorge nad życie - tłumaczyła mi Ashley, moja menadżerka - amerykanka. - Nie zamieniłabyś go na nikogo innego. Jasne?
- Jasne - przytaknęłam.
Czyli mam mówić prawdę? Pff, łatwizna!
Podszedł do mnie Jorge i pocałował mnie w policzek.
- Stresujesz się? - zapytał.
- Nie... Z tobą tak się nie da - uśmiechnęłam się.
- Jorge i Martina, tak? - zapytał jakiś facet.
- Tak - odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Wchodzicie za trzydzieści sekund - poinformował mężczyzna i zniknął.
***
Wywiad zaraz miał się zacząć.
- A teraz powitajmy dwie gwiazdy, które dosłownie wstrząsnęły naszymi telewizorami! - powiedział prowadzący. - Martina Stoessel i Jorge Blanco!
W tle zaczęła lecieć piosenka "Podemos", a my weszliśmy. Przywitaliśmy się z prowadzącym i usiedliśmy razem na kanapie.
- Tooo... Co powiecie o pięciu pierwszych odcinkach "Violetty"? - zapytał.
- Cóż... To było bardzo emocjonujące - zaczęłam. - Diego strasznie denerwował Violettę, chodził za nią... Można by nawet rzec, że ją nawiedzał. Za wszelką cenę chciał zniszczyć Leona, odsunąć go od niej. Scena, w której Viola i Leon śpiewali "Podemos" była magiczna, ale Diego potem wszystko zepsuł. Leon nienawidził typka już od początku, z resztą Violetta też.
- Chyba wszyscy fani "Violetty" dzielili uczucia Leona i Violi do Diego - nienawidzili go - stwierdził prowadzący.
- Tak, chodzi o to, że fani polubili paring Violetty i Leona, tak zwaną Leonettę już na początku sezonu, a Diego tylko psuł między nimi te stosunki - wyjaśnił Jorge.
- Opowiedzcie nam, co się wydarzy w następnym tygodniu?
- W następnym tygodniu German, ojciec Violetty, pozna Esmeraldę i się w niej zakocha. Violetta w sumie też ją polubi. Violetta zacznie dostrzegać coś dobrego w Diego, i zacznie odsuwać się od Leona - z powodu właśnie tego Hiszpana.
- A Leon będzie bardzo zazdrosny o Diego - dodał chłopak.
- No, to już chyba tyle jeśli chodzi o serial - stwierdził prowadzący. - To może teraz opowiecie o waszym związku? Widzieliśmy ten wybuch Martiny podczas kręcenia osiemdziesiątego odcinka...
Na ekranie telewizora pojawił się filmik z moim wybuchem. Zaczęłam się śmiać.
- Tak, tak... Po prostu Jorge był na początku taki, że dostrzegał każdy szczegół i nic mu nie pasowało - wyznałam. - Wtedy jak mieliśmy się pocałować...
- Uwaga, w osiemdziesiątym odcinku nadejdzie pocałunek Leonetty! - przerwał prowadzący. - Mów dalej, Tini.
- No więc... Jak mieliśmy się pocałować, Jorge dostrzegł pryszcza na mojej twarzy i krzyknął "Co to ma być?! Nawet nie raczyliście jej wycisnąć tego okropnego pryszcza!" - naśladowałam głos brązowookiego.
- Chociaż bardzo chciałbym zaprzeczyć, nie mogę, bo tak właśnie było - zaczerwienił się chłopak. - Ale ja się tak zachowywałem tylko dlatego, żeby przypodobać się Tini... Nie wiedziałem, że ona lubi, jak chłopak po prostu daje jej znać, że ją lubi. No wiecie, lubi, lubi.
- Dobrze, dziękujemy wam za wywiad - uśmiechnął się dziennikarz. - A teraz zapraszamy do wspólnego śpiewania! Przed wami Jortini i "Podemos"!
Wstaliśmy, wzięliśmy mikrofony i zaczęliśmy śpiewać.

***
Kilka dni później pojechałam do domu, i wszyscy się dopytywali, jak to jest pomiędzy mną a Jorge.
- Haha, normalnie! - odpowiadałam.
Pewnego dnia kupiłam sobie gazetę "GENTE". Na okładce byłam ja i Jorge, i opis "Całusy, łóżko, i koniec?" Popędziłam do domu i zabrałam się do lektury.
" Panna Martina Stoessel i pan Jorge Blanco podczas kręcenia "Violetty" od razu się w sobie zakochali. Można było zobaczyć wybuch Tini, kiedy wyznała chłopakowi miłość w dość nietypowy sposób... Ale teraz to już koniec. Jorge Blanco udzielił niedawno wywiadu, w którym powiedział: "Tak, ja i Tini przespaliśmy się, a potem rano obudziłem się bez niej. Znalazłem liścik... On był okropny. Pisało tam między innymi, że jestem dobry w łóżku, i ma ochotę na jeszcze, ale tylko mnie wykorzystała dla 'zabawienia się', co było dla mnie szokiem". Dla nas też to był szok! Jeśli nie wierzycie odtwórcy roli Leona, sprawdźcie na naszej stronie internetowej kawałek wywiadu - gente.com.ar!"
Szybko odpaliłam komputer i weszłam na stronę GENTE. Obejrzałam ten durny wywiad. I to prawda. Jorge mnie oczernił w telewizji.
***
Na Twitterze, Facebooku i stronach internetowych różnych magazynów aż huczało od haseł "Martina Stoessel zwykłą d***?" Mój tata oczywiście próbował rozwiązać sprawę, mój brat i mama też, ale kto nam uwierzy? Jorge nigdy nie był kłamliwy, więc każdy mu uwierzy.
Jorge do mnie dzwonił ciągle, aż myślałam, że telefon mi rozsadzi. Oczywiście nie odbierałam. A wtedy, kilka dni później, chłopak pojawił się u nas w domu. Francisco (mój brat) rzucił się na niego z pięściami, ale odciągnęliśmy go.
- Chodź, Jorge - powiedziałam i poszłam z nim do pokoju. - Więc? Czemu ogłosiłeś całemu światu jakieś durne kłamstwo? Teraz wszyscy uważają mnie za jakąś puszczalską pannę.
- Przepraszam... Mój menadżer mi tak kazał.... Nie chciałem tego robić, sprzeciwiałem mu się, ale on powiedział, że jak nie będzie o mnie głośno, to mnie wyleją. Teraz jest głośno i o mnie, i o tobie...
- Tak, ale o mnie w zły sposób! Ludzie uważają mnie za dziwkę! Jorge, jak mogłeś się na to zgodzić?! Przecież my się kochamy!

Obudziłam się. To wszystko okazało się snem! Ale takim realnym...
Obudziłam się obok Jorge, który przez sen się uśmiechał. Pewnie śniło mu się coś przyjemnego.
Odetchnęłam z ulgą i zasnęłam.
________________________________________
Hej! Matko, przepraszam, że tak długo musieliście czekać :C Ale wy też nas zawiedliście :C Tak mało komentarzy? PROSIMY O WIĘCEJ ! ♥
Shot według mnie nie jest zły :)
Następny doda Vanill. ☺
Papa!
~ Tina ♥ ~

sobota, 5 kwietnia 2014

Wyjaśnienia

Hej! Może się wydawać, że obraziłyśmy się, czy coś. Nic z tych rzeczy! One shot o Leonettcie w przygotowaniu (Tina). Tak samo OS o Naxi (Vanill-ja). Pewnie myślicie, że olałyśmy bloga, ale tak nie jest. Po prostu, ostatnio nie było czasu oraz weny.
Mam nadzieję, że nie przestaniecie nas czytać. To chyba tyle z naszej strony;).
OS'y pojawią się wkrótce!:)

sobota, 15 marca 2014

ONE SHOT~ Opuściłeś mnie o jeden raz za dużo II/II



Shot pisany z perspektywy Lu. Wygodniej to tak wszystko przedstawić;). 
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Nagle poczułam ciepły język na mojej twarzy. 
- Lady!- krzyknęłam na mojego ukochanego Golden'a. 
Szczeniak natychmiast się uspokoił i usiadł z miną zbitego psa.
- No już, już.- Podrapałam go za uchem, po czym sięgnęłam po budzik.- Co?! Już siódma trzydzieści?!
Szybko zerwałam się i pobiegłam do łazienki. Przepłukałam zęby specjalnym płynem, umyłam twarz, a następnie wsadziłam na siebie czarną sukienkę w róże oraz zamszowe, czarne koturny bez palca. Przeczesałam jeszcze moje złotawe włosy szczotką i byłam już gotowa. 
Zeszłam na dół, a Lady podreptała za mną. Właściwie to mnie to wcale nie zdziwiło. Zawsze tak jest. Suczka bardzo się do mnie przywiązała przez te trzy miesiące.
- Co byś chciała zjeść?- spytałam psa.
- Hau!- szczeknęła w odpowiedzi. Nasypałam jej do miski specjalnej karmy oraz nalałam wodę. Lady od razu zabrała się za jedzenie. 
Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym sięgnęłam po batonika fitness, którego szybko zjadłam. 
Nagle poczułam jak Golden kładzie mi na stopy skórzaną smycz. Ukucnęłam i pogłaskałam pieska.
- Wyjdziemy jak wrócę. Muszę już iść, bo zaraz się spóźnię.
Lady zaskomlała.
Westchnęłam i wyprostowałam się. Podeszłam do przeszklonych drzwi wychodzących na ogród, które otworzyłam. Piesek wbiegł do ogrodu, a ja patrzyłam na jego merdający ogonek.
Wtem usłyszałam dzwonek do drzwi przeszywający moje ciało. 
Ospale podeszłam do nich myśląc, że to pewnie Naty. Otworzyłam je. To, co za nimi zobaczyłam zwaliło mnie z nóg.
- Fe-Fe-Federico- wydukałam.
- Wróciłem, Ludmiła.- Spojrzał na mnie smutno.- Dotrzymałem obietnicy. Mogę wejść?- zapytał. Rozwarłam szerzej drzwi. co jak co, ale kultura zawsze obowiązuje. 
Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie.
- Wybacz, lecz się spieszę, także...
- Jasne, rozumiem- przerwał mi.- Jak wolisz to możemy pogadać potem.
- Wolę w ogóle nie gadać- warknęłam cicho, ale mimo wszystko kiwnęłam głową, po czym wstałam i podeszłam do wyjścia na ogród.
- Lady!- zawołałam.
Przez drzwi wpadła do środka puchata kulka.
- Zostanę z twoim psem- zaoferował Federico.
Zmierzyłam do wzrokiem, ale nie miałam innego wyjścia. Przewiesiłam pasek od torebki przez ramię.
- Wracam równo o 15:38. Trzymaj się!
Fede posłał mi ciepły uśmiech, który zignorowałam. Co on sobie myśli? Że wybaczę mu te tysiące łez wypłakanych w poduszkę? Te wszystkie dni, podczas których siedziałam przy oknie i oczekiwałam jego powrotu? Że wybaczę mu to, jak cierpiałam starając się zapomnieć o naszych wspólnych chwilach?
Ominęłam go bez słowa i wszyłam trzaskając drzwiami.
- Już jesteś!- zawołała ironicznie Naty wychylając się ze srebrnego samochodu.
- Miałam problem pod tytułem 'Idiota w domu'- westchnęłam wsiadając do pojazdu.- Jedźmy już- dodałam.
Natalia spojrzała na ekran komórki.
- I tak spóźnimy się na lekcję z Gregorio- oznajmiła- więc lepiej pojedźmy do kawiarni lub do parku i pogadajmy. 
Zwyczajnie przytaknęłam. Wiedziałam, że ta rozmowa mnie nie ominie. Podobnie jak rozmowa z Federico.
Ruszyłyśmy w stronę kawiarni, mojej ulubionej nawiasem mówiąc. Nie rozmawiałyśmy. Czułam, że Naty nie chce mnie męczyć teraz. 
Kiedy byłyśmy już pod kawiarnią Hiszpanka zatrzymała samochód, jednak gdy chciałam wysiąść- powstrzymała mnie.
- Co?- mruknęłam niezadowolona.
- Ten palant w twoim domu... to Fede, prawda?
Wymusiłam blady uśmiech. 
- W kawiarni, Naty, w kawiarni.
Dziewczyna wywróciła oczami, ale posłusznie wyszła z samochodu. W lokalu zajęłyśmy miejsce przy oknie.
- Dzień dobry, czy mogę przyjąć zamówienie?- spytała kelnerka.
- Poproszę karmelowe latte machiato- zamówiła Natalia.
- A ja brownie oraz... mmm... a co pani poleca?
- Ja bardzo lubię gorącą czekoladę z nutą mięty- odparła machinalnie.
- W takim razie poproszę jeszcze tą czekoladę.- Uśmiechnęłam się.
Kelnerka zabrała nam menu, po czym odeszła. 
- No, to teraz możemy gadać- powiedziała Naty.
Nerwowo popatrzyłam na cyferblat złotego rolex'a, na którym widniała godzina 8:05.
- Pamiętaj, że mamy tylko 55 minut- przestrzegłam przyjaciółkę.
- A potem nudna lekcja z Beto. Lu, wyluzuj, zdążymy- uspokajała mnie.
Głęboko odetchnęłam.
- Okej, muszę się zrelaksować. 
Naty uśmiechnęła się. 
- Dobrze myślisz, a teraz odpowiedz: spotkałaś dziś Federico?
- Owszem, przylazł do mnie i miałam nieprzyjemność go widzieć.- Skrzywiłam się na wspomnienie Pasquarelliego. 
- A jak zareagowała Lady? Naszczekała na niego?- Naty próbowała rozluźnić atmosferę.
- Niestety nie. Ale została z tym palantem. Może coś się wydarzy- odparłam.
- Proszę.- Kelnerka postawiła przed nami nasze zamówienia.
Od razu zaczęłam jeść brownie. Byłam straszliwie głodna. 
- Spokojnie, Lu. Nikt ci tego nie zabierze.
- Nie jadłam porządnego śniadania- wyjaśniłam pochłaniając kolejną porcję ciasta.
- Rozumiem.- Naty pokiwała głową upijając łyk kawy.- A teraz powiedz: co poczułaś, gdy zobaczyłaś Fe.. Pasquarelliego?- poprawiła się.
- Cóż... Nawet trochę szczęśliwa. W końcu dotrzymał obietnicy- wrócił. Ale radość od razu zastąpiła nienawiść. Przecież wyjechał, zostawił mnie, a teraz wraca i myśli, że mu wybaczę?! Nie ze mną te numery!
- Jasne, wszystko rozumiem. Lecz nie zaprzeczysz, iż nadal go kochasz.
Założyłam ręce na piersi.
- Może jakiś tam kawałeczek miłości do niego przetrwał- burknęłam- ale to niczego nie zmienia.
Naty uśmiechnęła się i nachyliła w moją stronę.
- Wiem, wiem doskonale, że nie wybaczysz mu tego wszystkiego tak łatwo. Zranił cię, i to bardzo, a wtedy bardzo trudno naprawić relacje. No, ale przecież możecie znowu się zakolegować, spróbować...
- Dla ciebie wszystko jest łatwe- przerwałam jej. 
- Wcale nie- odpowiedziała zbolałym głosem.
- Na pewno- mruknęłam.
- Lu- westchnęła Naty i położyła mi rękę na ramieniu- musisz pogadać z Federico. Pogódź się z nim póki jeszcze możesz.
Jęknęłam, ale wiedziałam, że ma rację. Zawsze ją ma.
- Dobra, wracajmy już- zgodziłam się.
Pochłonęłam ostatnią porcję ciasta oraz dopiłam czekoladę.
Natalia zapłaciła za nas dwie i opuściłyśmy kawiarnię. 

Kiedy wreszcie dojechałyśmy do Studia, samochód oblegli paparazzi. Odkąd You-mix stał się numerem jeden na listach show internetowych traktujących o muzyce, reporterzy cały czas oblegają Studio. 
- Okulary: są- mruknęłam i wyszłam z samochodu. Ruszyłam w stronę szkoły uśmiechając się.
- Panno Ferro, co pani powie na krótki wywiad?- zatrzymał mnie jeden z paparazzich.
- Jestem spóźniona- odparłam i wyminęłam go z gracją.
Kiedy byłam już w Studiu, zauważyłam podśmiewającą się Violkę, stojącą pod ścianą. Zatrzepotałam rzęsami i podeszłam do niej.
- Och, Lu, co ty tu robisz?- zapytała przesłodzonym głosem.
- Uczę się- odpowiedziałam tym samym tonem.
- Ach! Myślałam, że już nie zaszczycisz nas swoją obecnością- powiedziała kąśliwie. 
- Myliłaś się- odparłam.
- Och! To takie wspaniałe, że wreszcie przyszłaś!
- Co robiliście z Gregorio?- zmieniłam taktownie temat, poprawiając przy tym pasek od torebki na ramieniu. 
- Plié. Czyli, jak słyszysz, powtarzaliśmy podstawy, które oczywiście ty jako gwiazda masz opanowane! Poza tym był jakiś układ, który tańczymy na jutrzejszym pokazie dla Y- mix'u. I miałam ci powiedzieć, że śpiewamy też w duecie- westchnęła.
- Co proponujesz?- spytałam. 
- Si es por amor lub śpiewamy razem, a zarazem osobno.
- Hm?
- Ja śpiewam, np. En mi mundo, a ty Ti credo.
- A nie możemy zaśpiewać razem Te creo?- zaproponowałam.
- Wolę sama- warknęła. Dobrze wiedziałam, że chce zaśpiewać Si es por amor. Strasznie lubiła tą piosenkę.
- Si es por amor- zgodziłam się.
- I dobrze.- Violetta uśmiechnęła się drwiąco, po czym odeszła. 
Przez głupią umowę z Y-mix'em musimy udawać koleżanki. Bardzo mnie to wkurza! Nienawidzimy się i nawet tak dobra aktorka jak ja, nie potrafi zagrać przyjaźni z tą idiotką! Postanowiłam przestać o niej myśleć. Ruszyłam do sali muzycznej na zajęcia z Beto. 
- Cześć dzieci!- krzyknął, a z rąk wypadły mu różne nuty i partytury. 
- Dzień dobry- odpowiedzieliśmy. 
- Dzisiaj Pablo ma jakieś super ważne ogłoszenie. Idźcie do niego, a potem wróćcie na zajęcia. Będziemy ćwiczyć grę na gitarze- powiedział. 
Pokiwaliśmy głowami i posłusznie udaliśmy się do auli. Dyrektor akurat tłumaczył coś swojej grupie.
-Witajcie. Usiądźcie- uśmiechnął się na nasz widok, po czym wskazał na różnokolorowe krzesła. Wszyscy usiedli. Wszyscy oprócz mnie. Zabrakło miejsc! Oparłam się więc o drzwi. 
- Dobrze. Dzisiaj jest z nami gość specjalny, który przyleciał z Włoch. Powitajcie zwycięzcę Y-mix'u... Federico!
Na dźwięk imienia chłopaka zadrżałam. Wypełniła mnie złość. Mówił, że wrócił dla mnie! Nie wspominał nic o Studiu! Powiedział, że zaopiekuje się Lady! Znowu mnie okłamał.
- Cze...- zaczął, ale nie skończył. Nagle do sali wbiegł mój Golden.
- Jaki słodziak!- pisnęła Francesca.
- To mój- mruknęłam.
- Fede!- krzyknęła Violka rzucając się chłopakowi na szyję.- Tak dawno się nie widzieliśmy!
- Viola! Dusisz!- wychrypiał.
Dziewczyna ani myślała go puszczać.
- Oj, przestańcie już- westchnęłam biorąc Lady na ręce. 
- Lu, przecież tyle się nie widzieliśmy- odparła Violetta z przekąsem.
- Rozumiem, tylko może nie okazujcie tego tak publicznie- warknęłam.- Wracam do domu. Wybacz, Pablo.
Dyrektor skinął głową. Zawsze rozumiał potrzeby uczniów.
- Idź. A reszta niech wraca na lekcje.
Uśmiechnęłam się blado i wyszłam ze Studia. Ruszyłam w stronę domu zgrabnie omijając paparazzich. 
            
Szczęście. Cierpienie. 
Radość. Ból.
Miłość. Nienawiść. 
Wszystkie te uczucia zmieszały się w jedno i co z tego powstało? Federico! Nie umiem jednoznacznie określić co do niego czuję. Wkurza mnie, robi mi się niedobrze na jego widok. A z drugiej strony chciałabym, żeby mnie zamknął w swoich ramionach i już nie wypuszczał. I jak tu mnie rozumieć?
Owinęłam się szczelniej kocem. Pogoda na dworze nie była za ciekawa. Drzewa uginały się pod naporem wiatru. Do tego przeraźliwie lało. Jedyne co mnie dziwiło to to, że nadal kilka osób niestrudzenie spacerowało. Nie rozumiałam takich ludzi. Po co się narażać na zdmuchnięcie? Nie lepiej siedzieć w domku, popijać kakao przed kominkiem i czytać romansidła bądź kryminały, tak, jak robiłam to ja?
- Lady!- zawołałam swojego psa. 
Po chwili wyrósł przede mną merdający ogonem szczeniak.
- Hau!- szczeknął wdrapując się na moje kolana.
- Przyniesiesz mi kapcie?- zapytałam.
Piesek od razu zeskoczył na ziemię i pobiegł do mojego pokoju. Nie minęły dwie minuty, a Lady już schodziła w moich fioletowych papciach na dół. Uśmiechnęłam się do Golden'a.
- Dziękuję- powiedziałam i założyłam kapcie.
Wstałam z wygodnego fotela i od razu moje ciało przeszyło zimno. Mimo wszystko ruszyłam w stronę kuchni, by zaparzyć sobie herbatę. Nagle po domu rozległ się donośny dźwięk dzwonka. Przystanęłam. Kto normalny, z naciskiem na normalny, przychodzi do kogoś w odwiedziny w taką pogodę? Stałam tak przez chwilę, póki z otępienia wyrwał mnie kolejny natarczywy dzwonek do drzwi. Przełknęłam głośno ślinę. Musiałam otworzyć. Od razu w głowie zaroiło się od czarnych myśli.
Nie no, Lu. Gdyby to był złodziej lub kryminalista pewnie by nawet nie zadzwonił, skarciłam się w myślach.
Powoli skierowałam się w stronę drzwi. Kiedy byłam już pod nimi, zaczęłam się naprawdę denerwować. Przezwyciężyłam jednak strach i otworzyłam je szeroko. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam tam delikatnie przestraszonego i mocno zmokniętego Federico.
- Fede- wyszeptałam i wtuliłam się w niego. Przez ostatnie minuty straszliwie się bałam. Prawie dostałam zawału.
- Lu, przepraszam, że cię przestraszyłem- powiedział trochę zdezorientowany.
- Proszę, wejdź.- Oderwałam się od niego i wskazałam gestem, żeby wszedł. 
Kiedy siedzieliśmy już w salonie, popijając herbatę, Federico wyjaśnił mi cel swojej wizyty.
- Chciałem z tobą porozmawiać. Wiesz, nie dokończyliśmy naszej porannej rozmowy- powiedział.
- Wiem- przytaknęłam.- Może najpierw mi wyjaśnisz: dla kogo czy dla czego* wróciłeś?
- Ech, Lu. Zawsze wiedziałaś jak dobrać pytania, żeby kogoś wkurzyć.
- No słucham.- Upiłam łyk herbaty.
- Od kiedy wyjechałem do Włoch myślałem tylko o tym, jak do ciebie wrócić. Niestety byłem związany kontraktami z Y-mix'em. Nie mogłem wrócić. Dopiero teraz Y-mix mnie tu ściągnął, ale wróciłem dla ciebie. Nie mam zamiaru ponownie wyjeżdżać na inny kontynent. Kontrakt wygasa za tydzień. Mogę podpisać nowy albo zakończyć współpracę. Jak myślisz, co zrobię?
- Podpiszesz nowy- powiedziałam pewna siebie.
- Słucham, co?
- Podpiszesz nowy- powtórzyłam spokojnie.- Zrobisz to, bo ja ci tak każę.
- Dlaczego, Lu?- zapytał.
- Nie możesz zmarnować takiej szansy.
- Już jestem sławny. I wiem, że to nie dla mnie. 
- Podpiszesz- uparcie trwałam przy swoim.
- Nie zrobię tego tobie- odparł.
- Fede, ja wiem, jak to jest być związanym kontraktem- tu skrzywiłam się na wspomnienie reklamy karmy dla świń- dlatego też wierzę, że wróciłeś tu dla mnie za pośrednictwem Y-mix'u. Ja jednak nie rzucam ci się na siłę jak Violetta. Ja nadal trochę cię nienawidzę. Pozostawiłeś w moim sercu ogromną ranę, która jeszcze się nie zasklepiła. Nie ma po co tworzyć kolejnej. Wyjedziesz znowu, poznasz kogoś i będzie super. Mam tylko nadzieję, że zaprosisz mnie na ślub- powiedziałam.
- Lu, jak mam ci wyjaśnić, że nie podpiszę kolejnego kontraktu?! Proszę, powiedz jak!
- Fede, podpisz go- rzekłam nadal spokojnym tonem.
- Wiesz co? Z tobą nie da się rozmawiać- oznajmił, po czym ruszył do wyjścia. 
Schowałam głowę między kolanami i pozwoliłam łzom spływać po moich policzkach. Niby go nienawidziłam, ale tak naprawdę czułam, że Go kocham. Że cieszę się, kiedy Go widzę. Cierpię, gdy nie ma Go przy mnie. Cała nienawiść do Niego wyparowała i zastąpiła ją miłość. Z miłości chciałam, żeby podpisał kontrakt. To dla Niego ogromna szansa! Teraz może stać się naprawdę sławny, a nie tak jak teraz, że kojarzy go zaledwie garstka ludzi. Może dawać koncerty, może nawet grać w filmach. Wystarczy tylko, że podpisze ten głupi kontrakt! 
Sęk w tym, że ja myślałam o Nim, a on o mnie. Ja chciałam, żeby wyjechał, bo tak będzie dla Niego lepiej. A On nie chciał, bo nie chciał, żebym cierpiała. Głupia jestem, że zauważyłam to dopiero, kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
Zerwałam się szybko z kanapy i wybiegłam z domu nie zakładając na siebie nawet kurtki. Zauważyłam oddalającą się sylwetkę Federico. Krzyknęłam, ale był za daleko, żeby usłyszeć. Zaczęłam biec w jego stronę. Raz nawet upadłam i zanurkowałam w kałuży. Nic jednak mnie nie zrażało. Dalej biegłam w stronę Federico. Kiedy byłam od niego już o kilka kroków zaczęły opuszczać mnie siły.
- Fede!- zawołałam po raz ostatni.
Chłopak zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. Spojrzał na mnie smutno. Podeszłam do niego.
- Lu, co ci się stało?- zapytał, kiedy zauważył moje brudne ubranie.
- Upadłam na kałużę- wyjaśniłam.- Ale nie o to chodzi. Myślałam tylko o tobie. Nie chcę, żebyś podpisywał ten kontrakt, lecz tak będzie dla ciebie lepiej.
- Dla mnie tak. Dla ciebie nie- powiedział.- Lu, ja tego nie podpiszę.
- Dlaczego? To wielka szansa. Mną się nie przejmuj, moje życie już i tak legło w gruzach, kiedy wyjechałeś.
- Dlatego nie mam zamiaru ponownie wyjeżdżać. I kocham cię, Lu. Kocham cię i nie mam zamiaru wyjeżdżać!- krzyknął.
W moich oczach zakręciły się łzy wzruszenie.
- Fede, ja...
- Nic nie mów.- Położył mi palec na ustach, a ja się uśmiechnęłam.- Nie musisz mówić, że mnie nienawidzisz i jestem najgorszym idiotą na świecie- zaśmiał się.
- Wcale nie. Może i jesteś idiotą, ale moim idiotą- odparłam i przytuliłam się do niego mocno. 
On podniósł mój podbródek i musnął moje usta. I był to z pewnością najlepszy pocałunek w deszczu.
___________________________
*dla czego- to nie błąd. Owszem 'dlaczego' pisze się razem, ale tutaj chodziło o dla czego. Jak dla kogo. Wiecie nie chodzi tu o osobę tylko o 'coś'. Ja i te moje wytłumaczenia xD. 
___________________________
Przychodzę do Was z II częścią OS o Fedemile. Muszę przyznać, że mi się nawet podoba XD. Jakoś fajnie mi się to pisało. A i dlatego też nie jest krótki! Liczy aż 2410 wyrazów. WOWXD! To chyba mój rekordXD.
Dobra, bez przynudzania. 
Martwi mnie to, że mamy ponad tysiąc wyświetleń i pod ostatnimi trzema notkami nie pojawił się ani jeden komentarz. Dlatego też nie zacznę pisać OS o Naxi póki nie pojawi się tu chociażby jeden komentarz. Nie wiem jak Tina♥, bo to tylko mój wymóg. Trochę mi głupio to pisać, ale naprawdę martwi mnie brak komentarz ;-;. Nie podoba Wam się to co piszemy, czy jak?
Już kończę i opinię zostawiam Wam;).
NASTĘPNY OS OPUBLIKUJE TINA♥. BĘDZIE ON O LEONETTCIE:*
Pozdrawiam,
~Vanill♬ ❤♬
______________________________________________________

środa, 12 marca 2014

One shot ~ A ja się w tobie zakochałam... I/II

ZANIM PRZECZYTASZ ...
Zmieniłam imiona niektórych ludzi, ale to dlatego, że to MOJA historia. Nie zmienili się tylko główni bohaterzy . :) MIŁEGO CZYTANIA !

Ally Dawson chodzi do zwykłego liceum, ma zwykłe przyjaciółki, wszystko jest takie zwykłe. Lecz pewnego dnia zjawia się nowy chłopak, który dla Ally staje się kimś więcej niż tylko "tym nowym".
***
Wtorek, zwyczajny dzień, zwyczajna lekcja. Ally siedziała właśnie ze swoją najlepszą przyjaciółką, Roxy, na lekcji matematyki.
- No więc, to jest... Jak ty tam masz na imię? - zapytał pan Andrew, uwielbiamy przez uczniów nauczyciel matmy.
- Austin - przedstawił się chłopak.
- No tak. To jest Austin, wasz nowy kolega. Mam nadzieję, że będziecie dla niego mili i pomożecie mu oswoić się z nową szkołą - powiedział nauczyciel, po czym zwrócił się do nowego: - Możesz usiąść.
Austin oblepiony oczami wszystkich uczniów, zajął miejsce obok Barta.
***
Następnego dnia na godzinie wychowawczej ( oczywiście ich wychowawcą był pan Andrew ) nauczyciel miał dla uczniów wspaniałą wiadomość.
- Zrobimy mega spektakl! Będziecie na nim śpiewać różne hity, na przykład Bridgit Mendler, a także ... Napiszecie swój własny kawałek! Wyznaczyłem do tego Austina, bo słyszałem, jak śpiewa. Pomoże mu w tym Ally.
Wszyscy zaczęli klaskać, a ja i Austin wymieniliśmy spojrzenia.
Przygotowania ruszyły migiem! Od razu po szkole Ally zaprosiła nowego kolegę do swojego domu. Siedzieli w pokoju i wymieniali pomysły.
- Może coś o przyjaźni? - zaproponowała dziewczyna.
- Tak, o tym najlepiej napisać - zgodził się chłopak.
Ally podeszła do swojego pianina i zaczęła grać melodię, która pierwsza wpadła jej do głowy.
- Ej, to było dobre - pochwalił ją Austin. - Może to wykorzystamy?
- Pewnie!
Chłopak dosiadł się do niej.
- Mam pomysł. Moglibyśmy napisać o tym, że na przyjaciela zawsze można liczyć. Że nigdy cię nie zawiedzie, że pomoże ci, poda ci dłoń. Będzie dla ciebie jak szalugi na titanicu, będzie jak spadochron podczas skoku z samolotu...
- Jesteś boska!
Nastała wtedy niezręczna cisza. Takie wyznanie?! Ally jeszcze nigdy nie miała chłopaka tak na serio. No, był Casper... Ale co to była za miłość? Nie gadali, nie spędzali razem czasu, pewnie ten zwracał uwagę tylko na jej urodę. Bo, trzeba przyznać, Alls to ślicznotka.
- Dobra, to może tak? - przerwał ciszę Austin. -  Na przykład.. Zainspirujmy się tym, co przed chwilą powiedziałaś. Może... Kiedy będziesz chciał płakać, będę twoim ramieniem?
- Dobre, dobre! - przyznała ślicznotka. - A może "Jak będziesz chciał latać, będę twoim niebem"?
- To jeszcze lepsze.
I tak wymieniali swoje pomysły, aż powstała piosenka.
- Dobra, zagraj jeszcze raz, a ja zaśpiewam - zarządził przystojniak, a Ally posłuchała go. - Jeśli chcesz płakać, będę twoim ramieniem,Jeśli chcesz się śmiać, będę twoim uśmiechem,Jeśli chcesz latać, będę twoim niebem,Będę wszystkim czego potrzebujesz.Jeśli chcesz się wspiąć, będę twoją drabiną. Jeśli chcesz biec,będę twoją drogą. Jeśli potrzebujesz przyjaciela, nieważne kiedy,Będę wszystkim czego potrzebujesz. Możesz przyjść do mnie.
Dziewczyna zachwyciła się głosem swojego kolegi. Był fantastyczny!
- Świetnie śpiewasz - pochwaliła go.
- A ty świetnie grasz. Chociaż przypuszczam, że też świetnie śpiewasz... Zaśpiewasz? Proszęęę!
- Dobra, bo jeszcze się popłaczesz - zażartowała dziewczyna po czym zaczęła śpiewać ich nową piosenkę.
Austinowi aż szczęka opadła.
- Ej, ty, żyjesz? - zapytała Ally gdy skończyła i machała chłopakowi rękoma przed twarzą.
- Tak, tak... Ale ty... Masz ogromny talent! Czemu cię wcześniej nie widziałem w X-Factor czy Mam talent? Dziewczyno!
- Czyli ci się podobało?
- Tak, i to bardzo.
Wtedy nastała cisza. Nikt nic nie mówił, aż wreszcie oni przybliżali się do siebie ...
- Córcia, słuchaj... - nagle do pokoju wpadła mama, a Ally i Austin poderwali się na równe nogi. - Yyy... Przeszkadzam?
- Nie. Tak - powiedzieli w tym samym czasie.
- Chciałam tylko powiedzieć, żebyś wyłączyła piekarnik wpół do piątej, bo mnie nie będzie w domu. Okej?
- Okej.
Mama wyszła.
Austin zaczął się śmiać, a potem zaraz po nim i Ally.
- Weszła gdy właśnie mieliśmy... - zaczęła Alls.
- Właśnie! - roześmiał się Austin. - To ja już będę leciał. Papa.
Pocałował Ally w policzek (co wywołało u niej dreszczyk emocji) i wyszedł. Alls opadła na łóżko. Czy podoba jej się Austin? Proste! Gdyby jej się nie podobał, to czy by przy każdym jego dotyku chciała wykrzyknąć "KOCHAM CIĘ!"?
***
No i tak. Dzisiaj przedstawienie. Ally grała tak jakby główną rolę - to ona śpiewała część piosenek. Oczywiście jeśli chodziło o duety, podzieliła to zadanie z Austinem.
Rano Allyson strasznie się denerwowała. Ubrała się w sukienkę - góra kwiecista, a dół czarny - i uczesała. Wyglądała nieziemsko!
Potem dotarła na miejsce. I wreszcie musiał pojawić się problem. Ale w czym? Wydawało się, że wszystko jest dobrze - wszyscy wiedzieli, jaka jest ich rola, pamiętali teksty piosenek, scena była gotowa... Ale Ally musiała coś wyrządzić. Przećwiczyła się i nie mogła wydobyć z siebie głosu! Wszyscy strasznie się denerwowali i kazali jej milczeć.
- Jak to się w ogóle stało? - zapytała zdenerwowana Kelly.
- No bo... - zaczęła Ally.
- Nie mów! - upomniała ją przyjaciółka. - Jeju, czy ty jesteś niepoważna?
- No...
- Nie mów!
- To nie pytaj! - wymsknęło się dziewczynie.
Kelly spojrzała na nią morderczym wzrokiem.
- Spróbuj może coś zaśpiewać? - zaproponowała Roxy. - A ty się tak nie zachowuj.
Ally zaczęła śpiewać "Hurricane". Wychodziła jej dobrze, ale przy refrenie dziewczyna zrezygnowała. Dźwięki były za wysokie.
- No to już po nas - stwierdziła Roxy i wyszła.
 Po kilku minutach przedstawienie się zaczęło. Przyszła mama Ally - Anna ze swoją córką Mayą.
Wszyscy bali się, że Ally nie pociągnie tych wysokich dźwięków w refrenie ... Ale ku ich zaskoczeniu - udało się! I przedstawienie mogło trwać dalej.
Wreszcie przyszedł czas na duet Ally i Austina. Stali już za kurtyną i czekali, aż pójdzie w górę. Chłopak widząc, że Allyson cała się trzęsie, ujął jej dłonie i uśmiechnął się ciepło. I wtedy przestała się stresować.
- A teraz - usłyszeli głos dochodzący zza kurtyny - wystąpi dwójka utalentowanych uczniów - Austin Moon i Ally Dawson!
Kurtyna poszła w górę.

W trakcie ich występu, kiedy para śpiewała do jednego mikrofonu, mama Ally powiedziała do swojej córki:
- Fajnie to zaplanowali, śpiewanie do jednego mikrofonu.
- To nie było w planie ... - mruknął chłopak obok nich. A tym chłopakiem był ... Casper! Widocznie zabolało go to, że Ally zakochała się w kimś innym.
Dlatego właśnie, cały załamany, pobiegł za kulisy, gdy tylko kurtyna poszła w dół. A co tam zobaczył? Coś, co niemalże go zabiło. AUSTIN I ALLY CAŁOWALI SIĘ. Casper od razu wybiegł z budynku. Jak ona mogła?! Była jego prawdziwą miłością. Z resztą wiedział, że ona też żywi go uczuciem. Dlaczego więc go tak zraniła? Co prawda rozstali się, nie udawało się im, ale mimo to nadal coś ich do siebie przyciągało.
Wróćmy jednak do Ally i Austina.
- Ja... - zaczęła Allyson kiedy już się od siebie oderwali.
- Świetny występ dzieciaki! Teraz będzie przerwa, możecie się napić i w ogóle... Świetna robota - pochwalił ich Andrew. To znaczy pan Andrew.
***
W poniedziałek, po przedstawieniu, Ally stała przy szafce i marzyła. O tym, żeby spotkać się z Austinem, jeszcze raz go pocałować.
- O czym tak myślisz? - z zamyśleń wyrwała ją Kelly.
Otworzyła swoją szafkę i wsadziła książki, po czym trzasnęła mocno drzwiczkami. Ally aż podskoczyła.
- Halo! - krzyknęła jej przyjaciółka. - O czym tak myślisz?
- No bo wiesz...
Wtedy dołączyła się do nich i Roxy.
- Hejka - przywitała się z nimi. - O czym gadacie?
- O niczym, właśnie Alls chce nam coś powiedzieć - wyjaśniła jej Kells.
- No bo wiecie... Wczoraj tuż po naszym duecie... To znaczy moim i Austina.
- Tak, tak, do rzeczy - poganiała ją Kelly.
- Pocałowaliśmy się - wyznała wreszcie dziewczyna, a jej przyjaciółki zaczęły piszczeć.
- No co ty! Nie mogę w to uwierzyć. Z nas trzech to ty jako pierwsza się z kimś pocałowałaś! Z chłopakiem! Z żywą duszą! - jarała się Kelly.
- Dobra, dobra, nie piszczcie tak. Było super. Pierwszy raz... I chyba go kocham - wyznała im brązowooka.
- Koniecznie musisz się z nim spotkać - poradziła jej Roxy.
- Racja - odparła na to Allyson z uśmiechem. - I zrobię to już teraz!
 Pewnym krokiem wyszła z szatni.
Długo szukała Austina, jednak znalazła go na korytarzu. Gadał z Casprem oraz Bartem.
- Mówiłem, że uda mi się ją zdobyć? - zapytał Austin. - A ty się mazałeś. Laska jest naiwna, wiadomo, że ciebie też nie kochała, tylko uwiodłeś ją.
- Słuchajcie - wtrącił się Bart. - Według mnie to głupie. Nie powinniście wykorzystywać Ally w ten sposób. Przecież prędzej czy później i tak się dowie, a to ją zrani. Nie można się tak bawić czyimś kosztem.
- Jejuuu, wyluzuj! Poza tym powiem tej idiotce, że niestety nie mogę z nią być, bo mama zabroniła mi się z kimkolwiek spotykać. Proste? Proste! - wyjaśnił Austin.
 Alls załamała się. Ona na serio zakochała się w Austinie, a on co? Założył się z kolegami!
- Ja jestem idiotką?! - krzyknęła, postanowiła wkroczyć w akcję.
- Ally ... - odparł zawstydzony Austin.
- Nie, nic nie mów. Jak tak można? Jesteś ... Porąbany! Słyszysz? Po-rą-ba-ny!
- Ale to nie tak!
- Wmawiaj sobie to. Ale ja dobrze wiem, co słyszałam.
Po tej "rozmowie" Ally pobiegła do domu. Tak, zerwała się ze szkoły. Z powodu chłopaka, w którym naprawdę się zakochała.
____________________________
To nie koniec ! Podzieliłam OS na 2 części. Spokojnie, będzie jeszcze happy endzik ! :) Dzisiaj nie byłam w szkole - ortodonta. Jutro mam klasówkę z przyrody :C Trzymajcie kciuki ! Poza tym wszystko dobrze ;) Mam do was też prośbę- polećcie bloga znajomym ! Ja i Vanill chcemy mieć troszkę więcej czytelników ;3
Next OS ( oczywiście mój ) dodam o Leonetcie. Mam pomysłek już nawet ! ♥
To tyle.
Papaa!!
~ Tina ♥ ~